Kobiety, jesteście takie niepoważne…

Patriarchat- hierarchiczny ustrój, rozumiany jako forma męskiej dominacji, nierozerwalnie wiążąca się ze sprawowaniem przez mężczyzn kontroli nad innymi jednostkami, w tym przede wszystkim nad kobietami. Pomimo tego, że żyjemy w XXI w. w kraju rozwiniętym, patriarchat nadal ma się świetnie, choć w teorii mamy na równi z mężczyznami dostęp do edukacji, prawie na równi do pracy, polityki i w słabszej mierze do zarobków. Jednak mentalność,  zwłaszcza wśród panów, i co często mnie dziwi, także u kobiet,  jest kulturowo tak głęboko zakorzeniona, że upłynie dużo wody w Wiśle, nim kobiety będę traktowane na równi z mężczyznami.

W opozycji do patriarchatu powstał feminizm, jako ideologia, której celem jest uzyskanie i utrzymywanie równości płci pod względem politycznym, ekonomicznym, osobistym i społecznym. Feminizm przyjmuje stanowisko, że w społeczeństwach priorytetowo traktuje się męski punkt widzenia oraz że kobiety są w nich traktowane nieuczciwie. Organizacje feministyczne prowadziły i nadal prowadzą kampanię na rzecz praw kobiet; w tym prawa do uczciwego wynagrodzenia oraz ochrony kobiet i dziewcząt przed gwałtem, molestowaniem seksualnym i przemocą domową.

Napisałam dotychczas dla Akademii Pozytywnych Kobiet 15 felietonów. Jako kobieta, piszę dla kobiet. Jako kobieta, piszę z kobiecego punktu widzenia. Stali czytelnicy wiedzą, że jestem feministką i nie boję się wyrażać swoich poglądów. Większość kobiet twierdzi, że jest za nadaniem równych praw kobietom i mężczyznom, ale feministkami, absolutnie nie są. To trochę jakby władać dziesięcioma językami, ale mówić, że nie jest się poliglotą 😉 Kobiety wstydzą się przyznać do bycia feministką, bo przyjęło się, że ten termin ma zabarwienie pejoratywne: „na pewno każda feministka to smutną „lesba”, której nikt nie chce”. Wiecie czemu tak jest? Bo feminizm od początku postrzegany jest jak coś niepoważnego, wbrew naturze. Że działania, które kobiety podejmowały i podejmują w ramach ruchów feministycznych są śmieszne.

Z biegiem czasu obserwuję, że coraz więcej panów zagląda na stronę stowarzyszenia i czytam z przerażeniem, z jakim stosunkiem do Nas- kobiet, podchodzi. Czytam komentarz: „haha, pozytywne kobiety. Najlepsze, że wszystkie „wybredne damulki” (pozytywne kobiety) w wieku 40+ zwykle dalej same. Co najwyżej z dzieciakiem”. To dopiero nam wszystkim powinno pójść w pięty! Na pewno żadna z nas dziś nie zaśnie. Usiądziemy z kilogramem lodów i stadem kotów przed telewizorem, i oglądając „Dziennik Bridget Jones”, będziemy się zastanawiać co dalej począć ze swoim życiem! Oczywiście po głębokich przemyśleniach, posypiemy głowę popiołem i z pokorą przyznamy, jakie jesteśmy niepoważne i smutne, jakie żałosne i opuszczone.  Bo ten mężczyzna na pewno musi wyznaczać granice kobiecości. A wiadomo granica jest tam, gdzie sięga łańcuch – najlepiej niedaleko poza kuchnię.  Więc nie możemy być poważne jak mężczyźni. Ale jednocześnie powinnyśmy mieć ambicje (które jak się okazuje nie są zbyt mile widziane), bo przecież facet nie będzie naszym sponsorem. Taki trochę sprzeczny komunikat. I jak tu zjeść ciastko i mieć ciastko?  

Pomijając fakt, że nie wszystkie czytelniczki APK, to samotne 40-stki, co najwyżej z dzieckiem, okazuje się, że 40- letnia kobieta będąc sama, nie może być szczęśliwa, nie może być pozytywna. Bo przecież do prawdziwego szczęścia MUSI mieć mężczyznę. W przeciwnym razie na pewno jest żenująca i smutna. Strasznie płytkie jest takie myślenie. W końcu nie każdemu psu na imię Burek, i nie każda 40-stka musi być niepozytywna. I abstrahując od powyższego, gdyby faktycznie ten Pan miał rację, gdybyśmy wszystkie były samotne 40+ z dziećmi, jakie przykre jest wypominanie tego komuś. To nie jest opinia, to ocenianie służące podbudowaniu swojego ego. Ocenianie tej 40+. A co jeśli dla niektórych z Was, nas, taka grupa kobiet, czy jakakolwiek inna, ma wartość terapeutyczną? I wymiana wszelkich doświadczeń pomaga nam odbudować od nowa swój świat po przykrych przeżyciach? Należy się z tego śmiać? Trochę okrutnym byłoby wtargnięcie na salę terapeutyczną pełną ofiar gwałtu, wykrzykiwanie i wyśmiewanie się, że zostały zgwałcone. Ja, jako osoba niewierząca w Boga, nie wpadam do kościoła na niedzielną mszę i nie krzyczę, że wszyscy wierzący to idioci. Bo szanuję ich wiarę, ich potrzebę wiary i poglądy. Szacunek – słowo klucz. Andrzej Milewski, bardziej znany jako Andrzej Rysuje – polski rysownik, twórca komiksów i satyryk, ujął to genialnie: jeśli nie toleruję laktozy, to nie piję mleka, a nie biegam po mieście krzycząc „je**ć krowy”.

Zatem w dobie patriarchatu okazuje się, że gdy mężczyzna, niezależnie od wieku, jest sam, to zapewne dlatego, że to jest jego wybór, że poświęca się karierze. Dowcipkuje się, że jest z niego taki bawidamek, jednak bez pejoratywnego zabarwienia. Ewentualnie jest sam, bo wkoło same roszczeniowe księżniczki, a on tak pragnie założyć rodzinę. Gdy kobieta jest sama, to na pewno jest wariatką, wybrzydzającą damulką, księżniczką, i nikt jej nie chce, i jeszcze karierę jej się zachciało robić, feministce jednej! Otóż nie wszystko jest takie zero – jedynkowe. Ale o tym będzie w osobnym felietonie.

Wszystkie pamiętamy „czarny piątek” z 2018 r., kiedy to kobiety wyszły na ulicę w proteście przeciwko zaostrzeniu ustawy aborcyjnej (planowano zabrać możliwość decydowania o usunięciu ciąży będącej wynikiem gwałtu, gdy zagrożone jest życie matki, lub gdy dziecko urodzi się z poważną wadą genetyczną). Niezależnie od poglądów (nie, nie jestem zwolenniczką aborcji), kobiety, które protestowały, zostały skwitowane przez Szefa MSW, słowami : „Niech się bawią, jeśli uważają, że nie ma w Polsce większych zmartwień”. Jeśli kobiety walczą o swoje prawa, to znaczy, że się bawią (!). Bo przecież są niepoważne. Tak samo śmiano się z sufrażystek i feministek w ubiegłym stuleciu, gdy walczyły o swoje prawa…

Dosyć niedawno sieć obiegł film, na którym dziennikarka relacjonuje na żywo przebieg maratonu. Przez jednego z uśmiechniętych uczestników została uderzona w pośladek. Reporterka na swoim twitterze napisała: „Do mężczyzny, który klepnął mnie w pośladek w czasie telewizyjnego wejścia na żywo dziś rano: napadłeś mnie, uprzedmiotowiłeś i skompromitowałeś. Żadna kobieta nie powinna zgadzać się na takie traktowanie w pracy ani nigdzie indziej”. Mężczyznę odnaleziono, pociągnięto do odpowiedzialności, co w rezultacie przyniosło przeprosiny. I nie chodzi tu o „niską szkodliwość czynu”, ale o sam czyn. Jednak czytając komentarze pod filmikiem doznałam szoku: „No przecież to był jeden klaps, wielkie wydarzenie”, „haha, będzie chciała żeby ktoś ją jeszcze klepnął za kilka lat”, „powinna być wdzięczna za to, że ktoś ją klepnął, z takim ryjem nikt by jej kijem nie chciał dotknąć”. Komentarze oczywiście należące do mężczyzn. Rozumiem, że ci panowie będą zachwyceni jeśli ktoś na ulicy klepnie w pośladek, lub złapie za pierś ich żonę, partnerkę lub córkę?

Takie zachowania mają się świetnie w czasach prężnie działającego patriarchatu. Kobiety, nie oszukujmy się. Wbrew temu, że mężczyźni twierdzą, że przecież mamy równouprawnienie (gdzie w ich mniemaniu, w większości przypadków to oznacza: „ masz swoje pieniądze, to możesz płacić za siebie”), to mentalnie nie jesteśmy traktowane poważnie. Choć oczywiście zdarzają się wyjątki.  Ale póty takich zachowań będziemy doświadczać, póki będziemy na takie zachowania dawać przyzwolenie.

Aleksandra.

Udostępnij: