Stado

Moja kochana Babcia mawiała za życia: „Trzymajcie się kupy. Kupy nikt nie ruszy”. Pominę milczeniem, dlaczego nikt nie chce ruszać kupy ?. Babcia się nie patyczkowała. Wbiła nam te słowa do głowy, jak mantrę. I nawet jeśli dziś dziedzictwo po Niej jest rozsiane po świecie, to wiem, że mentalnie jesteśmy razem. I że możemy na siebie liczyć. Ta świadomość dodaje sił. I o to chodzi w stadzie – o siłę, o moc. 

Stado może się kojarzyć negatywnie: z prymitywnym zachowaniem i prostackim sposobem bycia, ale patrząc definicyjnie, jest to neutralne określenie grupy osobników tego samego gatunku, żyjącej na określonym terytorium, związanej jakąś formą organizacji społecznej. W moim odczuciu pojęcie stada ma zabarwienie pozytywne i chcę postrzegać je jako wspólnotę. A wspólnota jest moim zdaniem czymś wspierającym, dającym siłę, moc. Zwłaszcza jeśli to wspólnota szanujących się wzajemnie ludzi.

Odcinamy się od przypadków patologicznych i mówimy o szeroko pojętej normalności, jeśli normalność istnieje, bo na ten temat istnieją różne spojrzenia. W takim „umownie normalnym” stadzie jest zazwyczaj fajnie. Bywa też niefajnie, ale zakładamy, że częściej jest fajnie niż niefajnie i stąd w normalnym stadzie jest wspierająco. To, że czasem istnieje pokusa zapakowania innego członka stada do wielkiego pudła z adresem docelowym: „Lishui” (małe miasteczko w Chinach) i bez adresu zwrotnego nadawcy, jest zupełnie normalne. Nienormalne jest wysłać taką paczkę ?. 

Stado może mieć wiele imion: przyjaciele, rodzina, znajomi w pracy, grupa na fitnessie, zespół projektowy, sztab kryzysowy, itd., a zadaniowość jest jedną z cech określających jego charakter. Żyje ono swoim życiem a to oznacza, że ma lepsze i gorsze dni. Fajnie jest, kiedy lepszych dni jest więcej niż gorszych. To buduje naszą rzeczywistość. A ważne jest czym ją budujemy. Jeśli użyjemy jako zaprawy nieżyczliwości, chamstwa, zawiści, to takie będzie otoczenie, w którym funkcjonujemy. Jest jednak dostępna inna forma super taniego i niezwykle mocnego budulca – nazywa się życzliwość i akceptacja. Bo w stadzie bardzo ważna jest akceptacja. Chodzi o to by żyć i dać żyć innym. W czasach, gdy gnębienie drugiego człowieka przybiera formę rutyny, trzeba walczyć. O normalność, o dobre relacje, o komfort współżycia w grupie. W skali mikro jest to inwestycja w siebie – zaczyna się od małych rzeczy, przygotowanie mamie i tacie śniadania, uprasowanie mu koszuli, założenie baterii do jej zegarka, pójcie do kina na film, który wcale niespecjalnie Cię interesuje, ale Twoje dziecko bardzo chce go zobaczyć (właśnie z Toba, teraz i w kinie, a nie za kilka miesięcy w internecie). W skali makro – chętniej idzie się do pracy, w której jest dobra atmosfera, lepsze wyniki sprzedaży ma zespół, w którym jest pozytywne nastawienie do współpracowników. I chodzi o to, żeby dostrzec takie szczegóły. Bo z nich składa się życie moje, Twoje, nasze. 

Stado jako wspólnota rodzinna daje nam oparcie, siłę, poczucie sensu, radość, bliskość. Przynajmniej w te dni, kiedy nie mamy ochoty jeden drugiego wysłać do Lishui w Chinach. To dla najbliższych żyjemy, pracujemy, wkurzamy się, cieszymy, obchodzimy święta, wybaczamy sobie, sprawiamy przyjemności, itp. Kiedy uziemieni w łóżku chorujemy, oczekujemy ciepłej herbaty, kiedy odnosimy sukcesy, chcemy razem to uczcić. Owszem są dni, kiedy bycie w stadzie jest …trudne. Wtedy toczy się wewnętrzna walka z chęcią by wyjść, trzasnąć drzwiami i mieć święty spokój. To są cienie związku z drugim człowiekiem i koszt jaki trzeba ponieść, by trwać w relacji. Każdy ma czasem słabszy moment. Ale istotą stada jest to, że nawet w trudnych chwilach dbamy o siebie nawzajem. To siła napędowa maszyny zwanej codziennością. „Dziadek wiedział nie powiedział” głoszą słowa piosenki „Siała baba mak”, ja dodam: Babcia wiedziała i powiedziała. A ja już wiem, że mówiła mądrze. I dziś dzielę się tym z Wami.

Życzę Wam byście trzymali się kupy ?.

Udostępnij: