…mówi stare przysłowie. Prawda to i w ogólnym rozrachunku chyba wszyscy się z tym zgodzimy. Tylko dlaczego te powroty muszą takie trudne. Zawsze i u wszystkich. Ciekawostka.
Dziś nie będzie długo, bo rzeczywistość dopadła mnie nagle (zawsze jest nagle, nieważne, czy nie było Cię tydzień czy dwa prawda? J) i mam mnóstwo spraw do ogarnięcia. No właśnie- ja tak mam, że po powrocie do domu z wakacji muszę jak najszybciej wszystko ogarnąć, żeby wrócić do normalnego funkcjonowania. Co to znaczy? To znaczy, że walizki muszą być rozpakowane „na asapie” – jak mawia moja bohaterka Camilla ze spektaklu „Zaręczony pogrąŻony- by the way gramy 8 i 9.10, wpadnijcie!). Jak mam w domu nieład, wszędzie widzę otwarte walizki, a gromadki prania czekają w łazience na swoją kolej, nie potrafię się skupić i wzbiera we mnie frustracja popowrotowa. Znacie to?
Podobno są kobiety, które potrafią z uśmiechem przechodzić dwa tygodnie obok nierozpakowanych walizek, słyszałam o takich, ale dzięki Bogu ja ich nie znam. Na pewno byśmy się nie dogadały.
Zawsze miałam tak, że aby dobrze funkcjonować i móc zacząć pracę twórczą (nauka tekstu, praca nad rolą, pisanie felietonu czy wierszy), muszę mieć w domu porządek. Ład znaczy. Walizki rozpakowane, pranie zrobione i zdjęte z suszarek, dom odświeżony po długiej nieobecności, a lodówka znów pełna. Nic nie może zaprzątać mojej przestrzeni, bo wtedy rozprasza myśli, a z rozproszonych niewiele dobrego twórczo mi wychodzi. Wiem, że niektórzy tego nie rozumieją i trudno im objąć, że najpierw porządkuję terytorium, a potem zasiadam do pracy, ale taka już jestem. Zawsze taka byłam. To daje mi poczucie spokoju i ciężko to zmienić (próbowałam), więc chyba już nie zmienię.
Kiedy dom przypomina dom sprzed wyjazdu (co zazwyczaj zajmuje parę dni), jestem gotowa aby w pełni skorzystać z naładowanych na urlopie akumulatorów i ruszyć do działania. Nie wcześniej, dlatego ważne jest dla mnie dobre zorganizowanie wakacji w czasie. Podziwiam ludzi, którzy prosto z samolotu muszą wrócić do pracy nie mając czasu na aklimatyzację i wszystkie wspomniane przeze mnie wyżej czynności. W tym miejscu po raz kolejny ogromnie doceniam swoją pracę i jej brak ram czasowych.
Z moich obserwacji wynika, że każdy- bez wyjątku- przeżywa powroty z urlopu tak samo. Każdy ma ciężko, każdemu się nie chce i każdy oddałby wszystko, aby doby na urlopie były dwa razy dłuższe niż normalnie. To budujące J i według mnie znaczy ni mniej ni więcej, że powinniśmy to zaakceptować i po prostu dać sobie czas na powrót do rzeczywistości. Wyjeżdżając wiedzmy już, że powrót będzie trudny. Wtedy łatwiej będzie nam zaakceptować ten powakacyjny depresyjny czas.
Wiecie już, że moim słowem kluczem jest od dłuższego czasu świadomość. W tym przypadku również! Przecież nikt nie lubi wracać z urlopu…Ale jak już minie ten popowrotowy szok, wszyscy zgodnie stwierdzamy, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, czyż nie?
Spokojnego dnia Kochani!
Karolina Nowakowska