Studenci pierwszoroczni przybyli do Wrocławia z różnych, nawet najodleglejszych zakątków Polski, wynajęli stancje, pokoje, mieszkania, albo wprowadzili się z tobołkami do akademika, odcięli pępowinę, zaczęli żyć bardziej samodzielnie, chociaż oczywiście raportują mamie na messengerze i przez telefon, czy jedli ciepły obiad w „Misiu”, czy MPK nie zaliczyło o poranku spektakularnej awarii, czy na pewno są jeszcze pierogi w słoikach, czy po pierwszym tygodniu życia w wielkim mieście coś jeszcze zostało na koncie, a może przelać, czy ubierają się ciepło, czy plan zajęć jest ułożony tak, że dają radę z ćwiczeń zdążyć do Studium na lektoraty, czy mają buty sportowe na WF.
Kochane, jeśli jesteście takimi mamami, które tydzień temu wypuściły progeniturę na pożarcie światu, trzymam za Was mocno kciuki, bo to dla Was też trudny czas. Pamiętajcie, że zazwyczaj dzieciaki sobie lepiej radzą, niż Wam się wydaje.
My mamy, mamy tendencję do nadopiekuńczości to raz, a dwa zwyczajnie jest nam jakoś obco bez syna czy córki w domu, czujemy pustkę, że coś się skończyło, że może to się stało za szybko, zbyt prędko ptaszyna wyfrunęła z gniazda i co my mamy w ogóle ze sobą zrobić. No trzeba nagotować tego bigosu do słoików, bo przecież na weekend przyjedzie, trzeba będzie mieć co schować do walizki, ale tak poza tym? Po pracy w tygodniu?
Teraz musicie zacząć myśleć trochę więcej o sobie, wykorzystać ten czas, zacząć wreszcie żyć! Zacząć spełniać się też w innej roli, jeśli dotąd nie miałyście na to czasu! I postarajcie się troszkę im odpuścić i nie zamęczać telefonami po każdych zajęciach, dajcie im chwilę na zadomowienie się, na oswojenie tego co nowe, oni i tak czują wasz matczyny oddech na plecach, oni wiedzą, że zawsze, gdy tylko coś będzie się działo, mogą na Was liczyć…
Oczywiście czasem jest też tak, że nie radzą sobie, ale boją się Wam przyznać! Czasem mają wątpliwości, ale nie chcą Was martwić, próbują sobie radzić sami, nie mówią Wam o tym… Ale wiecie co? Spokojnie! Wylewnie przyznają się mi na przykład na Instagramie Pani Snapchat, bo przecież w internecie są poniekąd anonimowi. Dlatego ja Wam powiem, jakie są ich największe obawy…
W weekend na instastories zadałam im pytanie: Jak sobie poradzili w tym pierwszym tygodniu na studiach we Wrocławiu? Co zaskoczyło ich na plus, co zaskoczyło na minus? Patrząc na wszystkie ich odpowiedzi i rozmowy ze mną, wniosek jest taki – nie chodzą głodni, nie marzną, starcza im pieniędzy, znajdują budynki, znajdują sale, już powoli wiedzą, do kogo na uczelni uderzać w konkretnej sprawie, ale najbardziej potrzebują wsparcia duchowego. Potrzebują tego, żeby ktoś im powiedział, że to że mają wątpliwości, czy sobie poradzą, czy wybrali dobrze kierunek, jest naturalne! Potrzebują, żeby ktoś im powiedział, nie jesteś jedyna, która martwi się, czy da radę sprostać wyzwaniu, bo co drugi, albo nawet każdy kolega z grupy ćwiczeniowej ma takie same, dokładnie identyczne obawy! Często pierwszaki porównują się do innych! Powiedziałabym, że to jest największa zmora studentów pierwszorocznych, ale nie tylko. To jest myśl, która towarzyszy nam, gdy wchodzimy w nowe środowisko, zaczynamy nową pracę, podejmujemy wyzwanie. Wtedy gdy zapisujemy się na kurs wspinaczki, bo chcemy być odważne (i dobrze!), porównujemy się do innych i zawsze, ale to zawsze według nas na tle innych wypadamy najgorzej! Więc, drogie mamy, jeśli chcecie wesprzeć swoje dzieciaki zaczynające nowe życie na studiach, to oczywiście pierogi są ważne, ale gdy wrócą do domu, postarajcie się z nimi rozmawiać i budować ich pewność siebie. Mówcie im, że studia to nie jest żaden wyścig, studiują dla siebie, dla swojej wiedzy, swoich umiejętności! Niepotrzebnie porównują się z innymi, przecież zawsze będzie tak, że w grupie ludzi będzie ktoś lepszy, ktoś gorszy. Niech odważnie podejmują wyzwania i nie boją się popełniać błędów! Każdy popełnia błędy, każdy ma lepsze strony i gorsze. Namówcie ich, żeby angażowali się w działalność studencką w organizacjach studenckich i kołach naukowych, bo to jest czas, który powinni wykorzystać najlepiej jak się da! Nie pokazujcie swoich obaw i wątpliwości przy nich! Nigdy! Oni muszą wiedzieć, że wy w nich wierzycie, muszą widzieć to w Waszych oczach!
Drogie mamy studentów i studentek! Trzymam za Was mocno kciuki! Macie niełatwą misję do wykonania, ale dacie sobie z nią radę, bo mamy zawsze dają! Bo po prostu kochają. I to jest klucz do wszystkiego?
Dobrego tygodnia!
Aga May – Pani Snapchat