„Monika, Ty mnie w ogóle nie słuchasz!” – głos zdenerwowanego mężczyzny słychać na całą poczekalnię w przychodni. „Ej, to nasz tekst! Babski” – myślę sobie ja, siedząca w drugim korytarzu, niewidoczna dla rozmawiającego mężczyzny, ale doskonale słysząca każde jego słowo. Przecież to kobiety zazwyczaj mają pretensję do panów o brak uważnego słuchania. Jak on śmie wchodzić w nasze kompetencje. A robi to, mówię Wam, doskonale – jego ton jest pełen żalu i prawdziwego oburzenia, zdanie wypowiedziane w odpowiednim natężeniu i z dużym ładunkiem emocjonalnym, totalnie bez zarzutu. Monika sobie nagrabiła. A wszystko zaczęło się od tego, że na początku rozmowy telefonicznej, pan wyjaśnił, że w rejestracji zmieniono mu godzinę wizyty. Na nieszczęście, ta ważna informacja, uszła uwadze jego rozmówczyni i doszło do sakramentalnego: „Ty mnie w ogóle nie słuchasz!”. Następnie padło jeszcze: „a potem sobie dopowiadasz swój scenariusz”. Pan nie miał tonu młodzika. To nie żółtodziób na życiowym starcie. Głos należał do dojrzałego mężczyzny, na moje ucho po 60-tce. Taki co już niejedno z Moniką przeżył i ma bezdyskusyjne prawo do chwilowego gniewu, zwłaszcza, że przez telefon to jakby bezpieczniej, bo ona daleko, niegroźna. Poza tym on jest w przychodni, heloł, u lekarza! Tam nie przychodzą zdrowi, tylko chorzy. A chory mężczyzna to istota szczególnej troski, co Monika powinna wiedzieć! I nie dyskutować. Tylko współczuć, rozumieć i słuchać, jak trzeba, uważnie i ze skupieniem. A o to czasami trudno.
Będąc, podkreślam: mimo woli, świadkiem wyżej wspomnianej rozmowy telefonicznej, zaczynam się zastanawiać, jak to jest z tym słuchaniem.
Na początek potrzebne jest rozróżnienie SŁYSZENIA I SŁUCHANIA.
Słyszenie to proces fizjologiczny polegający na odbieraniu dźwięków z otoczenia. A tych odbieramy mnóstwo w ciągu każdej chwili i nie zawsze to powód do szczęścia. Bywa wręcz, że bodźce dźwiękowe zalewają nas – wie o tym niejedna kobieta, która w swoim mieszkaniu słyszy muzykę z pokoju jednego dziecka, odgłos gry komputerowej z pokoju drugiego, a głośnik telewizora z salonu, w którym jest mąż. Marzeniem wtedy staje się słyszeć ciszę.
Słuchanie natomiast jest czynnością aktywną, mającą na celu uzyskanie treści z wcześniej odebranych dźwięków. Słuchanie w przeciwieństwie do słyszenia, wiąże się z podjęciem pewnego wysiłku, zaangażowaniem i przyjęciem aktywnej postawy. Jest to niezwykle cenne narzędzie komunikacji (o czym wiedzą przyjaciółki, które mogą „przegadać”, bez pauzy, całą noc), balsam na scalanie relacji (rozmowa partnerów mająca na celu pokonanie kryzysu), może stanowić źródło szczęścia (wyznanie miłości lub informacja o podwyżce) i powód rozpaczy (wiadomość o podwyżce, która nie jest naszą podwyżką). To, co słyszymy, w połączeniu z naszą interpretacją, jest podstawą postrzegania przez nas rzeczywistości. A ta bywa często zaskakująca. Bo my kobiety, mamy taki talent, że słyszymy to, co słyszeć chcemy. Bywa że słyszymy to, czego nie powiedziano, albo nie słyszymy tego, co zostało zwerbalizowane. A to dlatego, że my mamy intuicję i potrafimy jej użyć. Mam wrażenie, że faceci słuchają tylko uszami. Kobiety potrafią słuchać życia także okiem (obserwacja ciała rozmówcy), wspomnieniem (pamięta, że w tym sklepie kiedyś, tak może ze 3 lata temu, uśmiechnęła się do jej męża sprzedawczyni), wyobraźnią (przewiduje możliwe skutki służbowego wyjazdu narzeczonego, o którym jej właśnie powiedział), sercem (kiedy zagląda ukochanemu w oczy), ciałem (robi się malutka, kiedy ogląda straszny film i słyszy groźną muzykę). Kobieta potrafi słuchać całą sobą! Więc jak on, mężczyzna, śmie mówić Monice, że ona go nie słucha? Słucha z całą pewnością, ale inna sprawa, że usłyszy to, co zechce ?.
Uważne słuchanie uratowało niejeden związek. Na przykład kiedy on prosi, żebyś założyła spódnicę, bo ciągle ganiasz w spodniach, a on lubi patrzeć na Twoje nogi, zakładaj – nie gadaj. Wiesz: „on na diecie, a miasto oferuje bogate menu”. Nie bądź nieostrożna – nakarm go w domu. Kiedy ona mówi: „Ty już mnie nie kochasz”, radzę dobrze, słuchaj i działaj. To jak oskarżenie, że nie okazujesz jej wystarczająco uczucia i zainteresowania. A wtedy ona może zacząć szukać go gdzie indziej i po co Ci to?
Od słuchania jest bliziutko do wsłuchania. A wsłuchać się można w siebie. To cudowne źródło wsparcia. Trzeba tylko filtrować wysyłane sobie komunikaty. W końcu ich odbiorca to najbliższa nam osoba – sama ja sama. Można sobie mówić miłe i dobre rzeczy. Nawet trzeba. Nawet bardzo. To, czym wypełnimy siebie, będzie od nas emanowało jak latarnia morska w ciemną noc. Najtańszy i niezwykle skuteczny środek, który możesz sobie za darmo i bez konsultacji z farmaceutą zaaplikować w każdej chwili, to autoafirmacja. A co Ci zależy powiedzieć sobie co rano, patrząc w lustrzane odbicie: „Kochanie, Jesteś super! Razem pięknie przeżyjemy ten dzień”. Uwierz mi, lustro nie pęknie, głos nie uwięźnie, a dusza usłyszy. Spróbuj.
Słuchanie jest ważne. Ale ważne jest też to, by było czego słuchać. Nie każdy potok słów jest warty naszej uwagi i zainteresowania. Pytlowanie o niczym i powtarzanie piąty raz tego samego może znudzić najbardziej cierpliwego rozmówcę. Więc dbajmy o to, co mówimy i dbajmy o to, co słyszymy, ale przede wszystkim zwróćmy uwagę na to, czego słuchamy. I to niezależnie czy źródłem dźwięku jest inny człowiek, czy my sami.
Pozdrawiam ?,
Kasia