Miłość – Katarzyna Perka

Wiem, że maj jest postrzegany jako miesiąc zakochanych, a aktualnie mamy czerwiec, ale przecież miłość nie zagląda w kalendarz i nie zerka na zegarek. Ona po prostu jest. Upragniona, pożądana, potrzebna do życia. Towarzyszy nam od rana, kiedy wstajemy na dźwięk budzika, żeby zrobić śniadanie rodzinie, albo choć kawę żonie, jest z nami w przytuleniu dziecka przed wyjściem z domu do pracy, a potem przejawia się tym, że staramy się z życzliwością podchodzić do ludzi napotkanych na naszej drodze, nawet jeśli bardzo testują oni naszą cierpliwość. Bo Miłość ma wiele imion. 

Inaczej wygląda, kiedy człowiek ma naście lat i przeżywa pierwsze sympatie. Spacery trwające godzinami, gdy znika poczucie czasu, ukradkowe spojrzenia, rozmowy nie wiadomo o czym i rozmyślania o „tej” osobie przed zaśnięciem. Pojawiają się wtedy emocje, uniesienia i wspomnienia na całe życie. Nieco inne oblicze ma miłość „dorosła” – która oferując wiele, jest przy tym bardziej wymagająca – potrzebuje dojrzałości i odpowiedzialności. Uczy nas, że związanie się z kimś to częściowa rezygnacja z „ja” na rzecz „my”, ale w zamian oferuje wsparcie, czułość, poczucie bliskości i dużo przytulania. Ten rodzaj uczucia potraktowany z szacunkiem, zmienia się w miłość dojrzałą, która spaceruje sobie po parku, za rączkę, w towarzystwie uśmiechniętych i ubrudzonych lodami wnuków. Taka miłość jak dobre wino – wyborna, ale nie każdego na nią stać.

Jest też miłość rodzicielska, miłość siostrzana, miłość przyjacielska, miłość bliźniego, miłość do zwierząt, miłość do motorów, miłość do gór, do podróżowania, do pieczenia, do sportu – tak ich wiele, że nie da się wszystkich wymienić. Ale łączy je w moim odczuciu jedno – w każdej słychać: „Żyj i daj żyć innym”. Akceptacja, wyrozumiałość, tolerancja.

Aby trwać w Miłości, trzeba zrozumieć, że jesteśmy różni i zaakceptować to. Ty i ja. Ja i On. Oni. My. Niby ten sam gatunek, a tyle indywidualności. Widzę to na każdym kroku. Schematy działania mamy identyczne, podobne pragnienia, dążenia i oczekiwania, ale nie jesteśmy tacy sami. Każdy ma inny układ linii papilarnych, kształt ucha i dusza w każdym z nas inna. Różnią nas też wiek, płeć, charakter, doświadczenia życiowe, waga, stan środków na koncie, kolor oczu, ilość wylanych łez i wykonanych uśmiechów. W tej samej chwili Ty i ja mamy inne potrzeby, myśli, nastrój, kłopoty, samopoczucie. Efektem tego są nieporozumienia, obawy, nerwy, kłótnie, czasem ciche dni, a nawet wojny. Poczynając od tych domowych, a kończąc na światowych. Czasem nie potrzeba wiele do wybuchu. Zwłaszcza spędzając z drugim człowiekiem całe dnie, tygodnie, miesiące, lata. Wiem, bo choć mocno kocham, to kiedy widzę, na biurku syna powstającą wieżę Eiffla z brudnych talerzy, mimo, iż prosiłam, żeby trafiały do kuchni, wybucham. Jak w różnych sytuacjach, kiedy mam oczekiwania wobec innych ludzi, a oni nie chcą im sprostać.  Sama też nie zawsze mogę/chcę/potrafię zaspokoić potrzeby mojego otoczenia. Ale w tym wszystkim potrzebne jest zrozumienie. Chęć odpowiedzi na pytania: dlaczego on się tak zachowuje? Dlaczego ona tak postępuje? Co mną kieruje? Niby niewiele a bardzo dużo.

To, że się różnimy jest piękne i sprawia, że możemy odkrywać nowe, zachwycać się, podziwiać. Dzięki odmienności istnieją kreatywność, pomysłowość, poszukiwanie, rozwój.

To co nazywamy wokół siebie życiem, potrzebuje, abyśmy (pośród naszych wszystkich różnic) umieli i chcieli dostrzec Miłość. Bo Miłość łączy. 

Pozdrawiam,

Kasia

Udostępnij: