Starsze Panie i Święta Katarzyna ze Sieny – Kasia Perka

Dźwięk telefonu wyrwał mnie z zamyślenia. Ten dzień był mało pozytywny. Jak kilka poprzednich. Wpadłam w marazm i nie podobało mi się to, bo im dłużej trwał ten stan, tym głębiej mnie wciągał. Odebrałam połączenie zaskoczona i ucieszona. Dzwoniła Pani Babcia, jak nazywam swoją sąsiadkę z miejscowości, w której mam działkę. Mieszkamy „przez płot”, Pani Babcia na stałe, a ja w trybie weekendowym. Praktycznie widujemy się co tydzień i rozmawiamy „o całym życiu”, a w sezonie zimowym pozostają nam telefony. W naszym związku różnica wieku nie gra roli – mam połowę tego, co moja działkowa Przyjaciółka, a mimo to kapitalnie nam się rozmawia. Bardzo szanuję tą znajomość, bo wiek, życiowe doświadczenie i mądrość płynąca z przeżytych chwil, przemawiają do mnie ustami Tej Kobiety. Z kolei ja staram się wnosić ze sobą, pod dach Pani Babci, trochę swojego świata. I chyba obie tą relację lubimy, to znaczy – ja na pewno, a Pani Babcia – mam nadzieję ?. 

Zadzwoniła do mnie z życzeniami, bo gdzieś usłyszała, że tego dnia świętuje Katarzyna ze Sieny i podejrzewała, że mogę mieć imieniny. Imienin tego dnia nie miałam, ale głód drugiego człowieka, choć nieuświadomiony, owszem. Sama świadomość, że chciała mi złożyć życzenia, że pomyślała o mnie i wykonała telefon, już sprawiła, że przez chmury na moim niebie zaczęło przebijać słońce. A krótka rozmowa sprawiła, że pojawił się wyłom w murze marazmu, który dotąd mnie otaczał. Podziękowałam serdecznie za rozmowę, dobre słowo i pamięć. Umówiłyśmy się na „schadzkę” w sobotę i z uśmiechem odłożyłam telefon. Myśli nie odłożyłam. Były we mnie – ciepłe, serdeczne, jak zakończona właśnie rozmowa, której się nie spodziewałam. Czułam się tak, jakbym dostała prezent. I czułam wdzięczność.  

Tego dnia los miał dla mnie więcej niespodzianek. Po kilku godzinach telefon zadzwonił ponownie. Widocznie Katarzyna ze Sieny wzięła mnie na celownik, bo dzwoniła do mnie, także pod wpływem wspomnienia tej Świętej, druga fantastyczna Kobieta, z życzeniami imieninowymi. Dawno się nie słyszałyśmy. Nasze drogi skrzyżowały się wiele lat temu w pracy. Podziwiałam zawsze jej energię, entuzjazm, poczucie humoru i życzliwość dla ludzi. I to, jak gotuje. A Jej tiramisu to mistrzostwo świata! To jest człowiek, który mając wiele swoich spraw na głowie, chce wszystkim dookoła pomóc i wciąż ma przy tym uśmiech na ustach. Od kilku lat jest na emeryturze, ale co jakiś czas, mamy kontakt telefoniczny. Sama będąc dobrze po 70-tce, opiekuje się swoją Mamusią po 90-tce i pamięta o Kasi, po 40-tce. Niesamowite. Rozmowa nie była krótka. Okazało się, że ostatnie tygodnie nie były dla Niej lekkie – nagły pobyt w szpitalu, w dobie pandemii, z odsyłaniem od jednej placówki do drugiej, była operacja, poważna bo związana z sercem, było wiele trudnych chwil. A my mówiąc o tym, choć brzmi to strasznie, wybuchałyśmy co chwilę śmiechem. Winien temu był cudowny sposób, w jaki Ona przedstawiała minione wydarzenia, z poczuciem humoru i dystansem, do świata, do tego, co ją spotyka, do sanitariuszy, do Pana Boga, którego dużo w Jej życiu i do Mamusi, która „nie zawsze się słucha”. Słowo daję, pod koniec tej rozmowy, od uśmiechania, bolały mnie policzki. Odłożyłam telefon i nie mogłam dojść do siebie. Myśli kłębiły mi się w głowie, a podziw, szacunek, refleksja i uśmiech na mych ustach, towarzyszyły mi długo jeszcze.

Swoją drogą czy to przypadek? Oba telefony, tego samego dnia, od kapitalnych, pozytywnych Kobiet, które nawet nie są świadome, że zasługują na takie miano. Obie rozmowy w dniu, który był dla mnie mocno trudny.

Dzięki tym kochanym „Starszym Paniom” (podkreślam, że wiekiem starsze, bo duchem tego dnia były dużo młodsze niż ja) mój świat wypełnił się jasnością i życzliwością. Podzieliły się ze mną swoim czasem, pozytywnością, dystansem do świata, serdecznymi życzeniami, które zostały mi, mimo wszystko, złożone i sobą. Czasem tak niewiele potrzeba, żeby zmienić kolory na karcie życia drugiego człowieka. 

Te wydarzenia miały miejsce kilka tygodni temu. Ale ponieważ nie chcą zamieszkać posłusznie na półce wspomnień, tylko wracają do mnie, co jakiś czas, uznałam, że chcą być opisane. Podkreślają to, o czym warto w życiu pamiętać.

Bo warto pamiętać, że czasem Twój telefon może wyrwać kogoś z jego marazmu. 

Warto pamiętać, że Twój optymizm jest zaraźliwy.

Warto pamiętać, że masz się czym dzielić ze światem.

Pozdrawiam Was serdecznie,

Kasia

Udostępnij: