Kobieta kobiecie wilkiem?

Kocham Polki. Podziwiam je za to, że są multi zadaniowe, opiekuńcze, mądre i silne. Zwłaszcza te, które są jednocześnie matkami, żonami, przyjaciółkami i kobietami pracującymi zawodowo. Lubię ich słuchać i przede wszystkim czerpać z ich mądrości. Podziwiam kobiety ambitne, które samodzielnie pokonują trudności losu; co nie znaczy, że gardzę tymi, które są szczęśliwe z tym, co mają, nie wyobrażając sobie w pełni żyć samodzielnie. 

Mówi się, że kobieta nie wie czego chce, ale zrobi wszystko, by to zdobyć. Jednak są kobiety, które doskonale wiedzą czego chcą i to dostają. Różnymi metodami.

Nie jest tajemnicą, że kobieta, chcąc zaistnieć na rynku pracy, musi nierzadko pracować 2 razy ciężej, by udowodnić całemu światu, że może dorównać mężczyznom, że może być od nich lepsza, że jej miejsce nie jest przy garach. Musi pokonać więcej przeszkód niż mężczyźni. Choć wprost nigdy nie usłyszy, że szef chce awansować jej kolegę, bo jej awans, „grozi” przerwą w postaci urlopu macierzyńskiego, zwolnień na opiekę nad dziećmi, wcześniejszych wyjść z pracy, czy emocjonalnego przeżywania kłopotów rodzinnych, to wie, że MUSI udowodnić, że nawet mimo tego wszystkiego DA RADĘ. I daje.

Są 2 typy kobiet osiągających swoje zawodowe cele. Takie, które naturalną charyzmą i talentem zyskują szacunek współpracowników, szefów i później podwładnych, i chętnie podają innym pomocną dłoń, nie bojąc się „konkurencji”.  Bo one znają swoją wartość i znają wartość innych ludzi.  Są też te zadaniowe, turbo ambitne, które muszą wszystko udowadniać, które zawsze chcą więcej, wiec wszystko traktują jak misję do wykonania w wyścigu na szczyt, zbierając po drodze kolejne trofea w postaci głów współzawodników. I tych kobiet zawsze się obawiam. Czemu? Ponieważ wiedząc ile wysiłku włożyły w to, by znaleźć się tu, gdzie są, ile wyrzeczeń musiały przeżyć, nierzadko też upokorzeń, nigdy szczerze nie wspomogą „słabszych” koleżanek. Będą im rzucać kłody pod nogi, myśląc „czemu ja mam jej pomagać? Sama na wszystko zapracowałam tak ciężko! Jeśli ona nie potrafi pływać jak rekin, niech się nie pcha do oceanu pełnego rekinów”. A ona przecież jest rekinem. Niestety spotykam takie kobiety…

I choć nie raz doświadczyłam zawiści kobiet, które w obronie swojego ego próbowały zmieszać mnie z błotem,  to w swoim życiu mam szczęście do tych naprawdę wspaniałych, mądrych i przecudownych (pozdrawiam koleżanki z pracy i nie tylko 😉 ), na które mogę liczyć, które mnie wspierają i obdarowują mnie naprawdę szczerymi uśmiechami, nie wbijając przy tym noża w plecy.

Wiele się teraz mówi o solidarności kobiet, o wzajemnym wspieraniu się. I choć to się obecnie zmienia, to nadal często pozostaje fikcją. Bo często jest tylko fałszywe „spijanie sobie z dziubków”. Znacie ten dowcip, o tym co się dzieje, gdy  kobieta dzwoni do 10 kolegów swojego faceta i pyta, czy jest on u któregoś z nich? Dowiaduje się, że u 5 był, ale właśnie wyszedł, a u 2 jeszcze śpi. Gdy mężczyzna dzwoni do 10 koleżanek swojej dziewczyny z pytaniem, czy jej u nich nie ma, każda odpowiada, że nie ma i nie było. I o ile to jest dowcip, to niestety właśnie taka jest też rzeczywistość. I nie jest już tak zabawna.

Zazdroszczę mężczyznom tej męskiej solidarności i bardzo chciałabym, by wśród kobiet była ona równie silna. By kobiety szczerze życzyły sobie powodzenia. By podawały sobie pomocną dłoń i wspierały się nie tylko w przyjacielskim gronie, lub gdy rzuci je facet. Żartowałam sobie z  moją koleżanką z pracy (Jola, ściskam Cię mocno J ), że kobiety powinny się wiązać z kobietami, a mężczyźni z mężczyznami. Wtedy nie byłoby tyle kłótni. Bo tylko kobieta tak naprawdę zrozumie drugą kobietę. Tylko kobieta wie kiedy „nie” znaczy „nie”, a kiedy „nie” znaczy „tak” 😉 . Tylko kobiecie jesteśmy w stanie zaufać tak mocno, nie bojąc się krzywdy i zdrady. Spróbujmy zatem to nasze zrozumienie przekładać nie tylko na rozmowy o szminkach i ciuszkach. Spróbujmy nasze wsparcie okazywać nie tylko wtedy, gdy rzuci nas facet. Bądźmy dla siebie PRAWDZIWYM WSPARCIEM, bo tylko dzięki kobiecej solidarności jesteśmy w stanie osiągnąć naprawdę wiele. Bo kobiety razem potrafią być naprawdę silne. Mylę się? Po raz kolejny przytoczę niepodważalny przykład, kiedy to Sufrażystki, Feministki, Emancypantki razem wywalczyły nam wolności, prawo do głosowania, do decydowania o sobie i podejmowania pracy. Zamiast rzucać sobie kłody pod nogi, poprawiajmy sobie wzajemnie korony i podarowujmy sobie diamenty w postaci dobrych słów. Idziesz w to?

Kobieto, gdziekolwiek jesteś – życzę Ci dobrze.

Aleksandra.

Udostępnij: