Pytanie dzieciństwa pobudzające kreatywność. Każdy z nas jako dziecko chciał kimś zostać: strażakiem, kosmonautą, wynalazcą albo baletnicą. Kto z was pamięta pierwsze przemyślenia odnośnie kim będzie jak dorośnie? Ja pamiętam doskonale. Nie zastanawiałam się wtedy nad zarobkami czy prestiżem. Nie zastanawiałam się, czy to zawód przyszłości. Wiedziałam, że nie chcę być urzędniczką ani nauczycielką. Wtedy liczyło się dla mnie tylko jedno: radość, jak przy rozwiązywaniu zagadek z Pikadorem czy zabawie w podchody. Bo w dzieciństwie jest fajne to, że większość wyborów wypływa z przekonań i zamiłowania.
I wiecie co? Choć połowę swojego życia chciałam zostać prokuratorem, to zostałam…
Ze swojego dzieciństwa pamiętam jak kładziono mi do głowy, że dobre wykształcenie to podstawa do wykonywania renomowanego zawodu i posiadania określonej pozycji społecznej. Za wzór prestiżu stawiano mi zawód wykonywany przez Pana Franciszka – przyjaciela mojego ojca. Pana z krzaczastymi brwiami, który przypominał mi psa Sproketa z bajki o Fragglesach. A zarazem Pana statecznego, z przepięknym gabinetem, sekretarką, samochodem z kierowcą. Wszyscy go znali i szanowali. Nie było dla niego rzeczy niemożliwych, nie do załatwienia. W gabinecie „Pana Sproketa” spędzałam wiele godzin siedząc w skórzanym fotelu bądź za dębowym biurkiem, pożerając tony cukierków i wypijając hektolitry soków z Pewexu. Dane nawet mi było podglądać pracę jego zespołu. Zastanawiałam się wtedy jak można przez tyle godzin przekładać kartki papieru z miejsca na miejsce, stawiać pieczątki, wpisywać coś w małe książeczki i nie uśmiechać się do ludzi w kolejce, jednocześnie siedząc za szybą. Przecież to takie nudne. Jak pewnie się domyślacie „Pan Sproket” był dyrektorem w banku. Po latach zrozumiałam, że to był „spisek” J gdyż mój ojciec kierując się moim dobrem za punkt honoru postawił sobie uczynienie z własnej córki…bankowca. I jak widać nikt ani nic nie odwiodło go od tego zamiaru.
I z jednej strony nie dziwie się. Od niepamiętnych czasów praca w banku należała do renomowanych zawodów i dobrze wynagradzanych. Dawała uznanie wśród rodziny i znajomych. Jej status umacniała stabilność i solidność branży. Bankowcem można było być do emerytury. Z drugiej strony, dzisiejsza bankowość znacznie się różni od tej z przed kilkudziesięciu lat. Pracownikom banków poprzeczka postawiona jest bardzo wysoko. Sumienność i precyzja została zamieniona na spryt i kreatywność. Coraz mniej osób decyduje się na wykonywanie tego zawodu. Coraz mniej uczelni kształci studentów w tej dziedzinie. Ale patrząc z perspektywy czasu doceniam swój zawód. Gdyż zdobytym doświadczeniem i wiedzą mogę dzielić się z Wami, nie tylko jako nauczyciel… tak, tak los bywa przewrotny J Ale o tym już niedługo, gdyż nigdy nie jest za późno na zmianę.
Pozdrawiam wszystkich moich kochanych bankowców. Bez Was mój świat nie byłby taki kolorowy J
A Ty kim chciałaś zostać jak dorośniesz?
dr Iza Gontarek