Plecak wypełniony po brzegi historią

Wystarczy jeden rzut oka na fotografię, by natychmiast odnaleźć wszystkie wspomnienia, które jej towarzyszyły. Wtedy nic nie staje się przypadkowe. Biała kuchnia z dużym drewanianym stołem i zielonym piecem, w której toczyło się normalne życie to nie jest zwykła kuchnia, bo ona kojrzy mi się z moją białowłosą prababunią o pięknych uśmiechniętych błękitnych oczach, a to wspomnienie przywołuje do pracy zmysły, które przypominają, że babunia pra pachniała zawsze świeżym chlebem z masłem i była miękka w dotyku. To wspomnienie jasnowłosej trzylatki o równie błękitnych oczach, która nosi je w sercu dzięki powrotom do historii – swojej historii. Babunię miałam dla siebie tylko lub aż przez trzy lata i jestem wdzięczna za każdą chwilę, kiedy mogłam usadowić się na jej kolanach i robić zdjęcia umysłem, by wrócić do nich kiedy tylko zechce.

Jakże niewiele trzeba by docenić czas i wszystkich tych, którzy pozostawili w nim swój ślad.

Wsuwam się na ławę pod oknem i od razu mam miłe towarzystwo swojego wiernego przyjaciela – psa o imieniu Dino, który odszedł już dawno, ale był ze mną niemal przez całe dzieciństwo. W czułości był on niezwykle nachalny, pachniał mlekiem i snem, był najcierpliwszym stworzeniem jakie znałam pozwalając sobie na założenie śpioszków i czapeczki, by potem godzinami jeździć w wózku dla dzieci po podwórku, tylko dlatego, że miałam ochotę poudawać, że mam małego braciszka. Kręcił się i miotał ilekroć tracił mnie z oczu i był najwierniejszym obrońcą przed złem tego świata. Bolało mnie bardzo, gdy odszedł, ale wspomnień z nim nikt mi nie odbierze…

Jest ciepły sierpniowy dzień. Wakacje. Siedzimy przy kuchennym stole. Zaspani, bo u babci w niedzielę nie można było dospać ze względu na to, że cała rodzina spotykała się na porannej mszy w kościele, a tuż po niej na kawie u tej samej babci Tereski na Mickiewicza. Przez okno wpada promień słońca, w filiżankach paruje mocna herbata z cukrem, a na stole ląduje wielkopolska biała kiełbasa i pieczywo z makiem. Obok tego sielskiego obrazka krząta się babcia i mówi, że wszystko ma być zjedzone bez odwołania. U niej rzeczywiście nikt nie mógł wstać od stołu nie pozostawiając po sobie pustego talerza. To miało swój urok. Po kościele w tej samej kuchni pachniało kawą i lodami, a z niej rochodziły się głosy i śmiechy dorosłych – dzieci nie miały wstępu do domu, latem miały spędzać czas na świeżym powietrzu i wracać tylko na posiłki. Ale nie nudziło się nam wcale, było nas tyle, że porównywaliśmy nasze małe podwórko do wioski Bullerbyn.
Lubię wracać myślami do tych wszyskich osób, którym zawdzięczam swoją historię, swoje TERAZ. Lubię różne zapachy, które przypominają mi o nich, smaki, które już zawsze będą wyraziste. Wspominam dobro, bo to ono daje mi siłę w czasie trudu. Jestem dumna, że mam w niebie tak ogromne wsparcie od osób, które mnie kochały i tworzyły ze mną życie tu na ziemi. We wspomnieniach są też te przykre, złe i trudne, ale za te również jestem wdzięczna, bo bez nich nie byłabym dzisiaj tak silna i mądra. One wszystkie są ważne, cenne i dobre, bo są moje.

Plecak z moją historią jest wypełniony po brzegi, ale wspomnienia pozwalają go nieść i sprawiają, że zawsze znajduję w nim miejsce na nowe, a Ty? ?

Pięknego piątku Kochani ☀️
olabieganska

Udostępnij: