Jeśli coś nie kończy się dobrze, to znaczy, że to jeszcze nie jest koniec

Dzisiaj znalazłam swój studencki indeks! Wyobrażacie sobie! Wypadł z jednej spośród miliona teczek z dokumentami, uśmiechnął się i powiedział – jestem twoim wstydliwym wspomnieniem, od wspomnień nie uciekniesz! Ale że z reguły lubię podejmować wyzwania, to i teraz postanowiłam wziąć byka za rogi, otworzyłam indeks. Oprócz piątki z kultury języka od profesora Miodka (serdecznie pozdrawiam, profesorze!), była pała od dziekana Wydziału Filologicznego z literatury staropolskiej w semestrze letnim na pierwszym roku, jakaś nędzna trójczyna z łaciny, trzy i pół z gramatyki opisowej u dra Piekota (Tomku, pozdrawiam Ciebie i Pracownię Prostej Polszczyzny)! Mój boże! Pani Snapchat, Mama Snapchat, Cioteczka Snapchat, ta która studentom doradza, podtrzymuje na duchu, ta sama, którą mają za autorytet… z banią w indeksie! Pięknie!
Przypomniałam sobie tę wstydliwą przeszłość – 30 stopni na dworze, korytarz na pierwszym piętrze w Instytucie Filologii Polskiej przy Nankiera 15, cały rok studentów pod ścianami z notatkami w rękach od Baśki z ksero, wychodzą kolejni z dwójami, zdarzy się czasem jakiś z naciągniętą tróją, ci na korytarzu dostają narastającego ataku paniki. Zaczęłam przepuszczać ludzi za mną w kolejce, żeby jeszcze chwilę się ogarnąć, przemówić sama do siebie, może przypomnieć Wiersz Słoty o chlebowym stole, wziąć dwa głębokie oddechy. Sama nie wiem kiedy, na korytarzu przy gabinecie profesora zrobiło się pusto, wszyscy już wyszli, zdali czy nie, ale mieli to za sobą, zostałam ostatnia. Weszłam do gabinetu i, wiem, też nie mogę w to dzisiaj uwierzyć, ale sparaliżował mnie taki strach! Nie byłam w stanie logicznie myśleć, profesor o coś zapytał, ale ja w ogóle nie zrozumiałam o co, w końcu po minucie czarnej dziury w mojej głowie, powiedziałam, że nie, że ja dziękuję za egzamin i przyjdę we wrześniu. No i uciekłam!

We wrześniu, pamiętam jak dziś, profesor miał krótkie spodenki w kolorowe kwiaty, wakacyjny humor, egzamin zdałam, ale przysiadłam do nauki ostro, ale co najważniejsze popracowałam nad swoją głową. Żeby umieć lepiej zapanować nad paraliżującym stresem. A teraz po latach śmieję się z profesorem, którego często mijam na korytarzu naszej kochanej uczelni, że przynajmniej jego egzamin zapamiętałam najbardziej! 
I wiecie co, dziś ten profesor, inni profesorowie, doktorzy, wykładowcy pędzą na egzaminy, bo na uczelni trwa sesja letnia, i widać to pod gabinetami – zestresowanych studenci czekają na egzamin –niektórzy zdają pewnie ten nieszczęsny z literatury staropolskiej i pomyślałam sobie, że powiem im o tej mojej bani w indeksie, że się przyznam światu, żeby sobie nie myślał, że ja taka idealna, a że oni niezbyt pilni, że oni pechowi, a mi się zawsze wszystko udawało. Zrobiłam zdjęcia stron z mojego indeksu, pokazałam pałę z historii literatury, pokazałam trójkę z gramatyki historycznej (mimo że ta akurat trójka była spełnieniem marzeń i 70 procent kolegów z roku, którzy mieli warunek z tejże, zazdrościli mi jej bardzo). Opublikowałam dowody hańby w moich mediach społecznościowych.

Ale w tym indeksie było coś jeszcze – ostatnie dwie strony to spis o tym, że 13 października 2011 roku obroniłam na 5 pracę magisterską z onomastyki, a praca ta nosiła tytuł „Zwariowane nazwiska – analiza odapelatywnych nazwisk ośmieszających”! Tak, dobrze liczycie – moja obrona była kilka lat po zakończeniu studiów, w między czasie wyszłam za mąż, urodziłam dwoje dzieci, dopiero później wróciłam do pracy magisterskiej. Tak, to też im pokazałam.

Dlaczego o tym piszę? Bo drogie dziewczyny, jeśli coś nie kończy się dobrze, masz banię z egzaminu, oblałaś teorię na prawo jazdy, jeśli nie układa ci się w związku, jeśli się właśnie rozstajesz z partnerem, jeśli nie idzie ci w pracy, jeśli to wszystko nie kończy się dobrze, to to oznacza tylko tyle, że to jeszcze nie jest koniec. Że trzeba walczyć dalej! Walczyć, żeby dotrwać do ostatniej strony w indeksie, walczyć o związek, w którym będziesz kochana i doceniana, walczyć o prawo jazdy, walczyć o lepszego szefa, walczyć o koniec. O POZYTYWNY koniec.

I tego pozytywnego końca dziś życzę przede wszystkim dziewczynom-studentkom, które właśnie przeżywają ogromne stresy przed gabinetem wykładowcy! 
Dziewczyny, dacie radę! Wszystko będzie dobrze!

AGA MAY – Pani Snapchat

Udostępnij: