Nad Narwią, kwiecień 2020 r.
Witaj,
na wstępie serdecznie Cię pozdrawiam. Mam nadzieję, że masz się dobrze i że w Twoim świecie wszystko jest ok. Ponieważ kontakty międzyludzkie są ostatnio mocno ograniczone zalecaną izolacją, postanowiłam złożyć swój hołd epistolografii i kreślę parę słów do Ciebie w formie listu.
Szczerze mówiąc dawno nie pisałam listu. Jeszcze kila lat temu, kiedy żyła Babcia, uprawiałyśmy regularną, tradycyjną korespondencję, z całym rytuałem: napisz list, czasem dołącz ładną kartkę, suszony kwiatek, rysunek, bywało, że papierowy pieniążek – to Babcia, potem koperta, adres, wyprawa na pocztę, zakup znaczka, wrzutka do skrzynki na listy. Babia domagała się ich, bo: „lubiła, kiedy w skrzynce czekała na nią koperta zaadresowana moją ręką”. Jak mogłam Jej odmówić? Babci dziś z nami nie ma, a ja się zastanawiam, kiedy ostatnio napisałam prawdziwy, tradycyjny list… Nie pamiętam. A Ty? Kiedy powstał ostatni list pisany Twoją dłonią?
Listy mają w sobie coś historycznego, pięknego. Kiedyś często bywały świadkami wyznań miłosnych, a skropione perfumami tworzyły dziennik romansu. Listy uczyły pokory. Napisz. Wyślij. Czekaj cierpliwie na odpowiedź. Bywało też tak, że w listownej formie przekazywano informacje, których lepiej było nie podawać osobiście (np. z obawy przed reakcją rozmówcy). List pozwalał ochłonąć po otrzymaniu szokujących wiadomości i pozwalał odbiorcy odzyskać opanowanie przed osobistą konfrontacją z nadawcą.
Ale Ty nie bój się. Nie będę Cię w swoim liście szokowała. Chyba. Co prawda pozwoliłam sobie na odrobinę zwierzeń, ale liczę, że przyjmiesz je spokojnie.
Wiesz, są takie dni, kiedy lubię przygotowywać felietony. To chwile, kiedy czuję, że to, co robię jest pozytywne, satysfakcjonujące, a jeśli dojdzie do tego parę miłych słów od osób, którym chce się je przeczytać, mam wewnętrzną radość. To moja nagroda. Daleko mi do zuchwałości, ale prawda jest taka, że to bardzo przyjemne uczucie. Ale są też takie momenty, w których nachodzą mnie myśli, że wszystko, co piszę to takie „bla, bla, bla …”. Wtedy pojawia się poczucie bezsensu i utrata zapału. Moje myśli tworzą mnóstwo negatywnych komunikatów, z których żaden nie ma w sobie nic dobrego, fajnego czy wspierającego. Jestem wtedy swoim największym wrogiem. I tracę wiarę. Jak dziś.
A potem patrzę za okno (jestem akurat na działce). Widzę sąsiada, który właśnie rozrzuca obornik, czuję nawet jego „aromat” (obornika, nie sąsiada) i uświadamiam sobie, że umiejętność zachwycania się zwykłymi sprawami jest jednym z najbardziej dostępnych uszczęśliwiaczy świata i każdy TO ma na wyciągniecie ręki. Chciałabym pomóc innym to dostrzec, bo sama już o tym wiem. Od Paulo Coelho. Pisał o magicznej chwili. A ja uwierzyłam, że w każdym dniu warto taką dostrzec. Po latach nadal tak uważam.
Znasz mnie. Wiesz, że moje życie nie było usłane różami. Zresztą czyje jest? I choć z perspektywy czasu widzę, że wszystko, co się wydarzyło miało sens, to wtedy, „na świeżo” bolało. Przetrwać trudne momenty pomagało mi dostrzeganie cudów w zwykłych dniach.
Dlatego dziś poza obornikiem, widzę przez swoje okno piękne obłoki, drzewa, które pokrywa świeża, jeszcze nieśmiała zieleń, słyszę pianie koguta. Cieszę się, że mogę to widzieć i słyszeć. Dobrze, że mogę tu być. Tu i teraz. Czerpię z tego siłę potrzebną w mniej pozytywnych momentach. Właśnie kot siada koło mnie, prawie na klawiaturze, jakby chciał podkreślić, że jest ważniejszy niż moje pisanie. Tak, kot jest ważny. Ale pisanie też. Bo pozwala mi dzielić się z Tobą. Czasem dzielę się tym, co mnie wkurza. Bywa, że dzielę się uśmiechem, łzą, przemyśleniem, zwątpieniem. Ale zawsze dzielę się sobą. Kiedy jestem wzburzona, piszę, kiedy zachwycona, piszę, kiedy wesoła, piszę. Krok za krokiem, dzień na dniem. A jeśli tracę wiarę w to, co robię, to na chwilę. A potem o tym piszę. Na przykład w liście. Na przykład do Ciebie. I do razu mi lepiej. Lżej.
Urok mojego listu polega na tym, że jest on bez zobowiązań. Możesz go nawet nie czytać do końca lub możesz przeczytać i zaraz o nim zapomnieć. Jeśli chodzi o mnie – nie oczekuję odpowiedzi, choć jeśli taką napiszesz, bardzo mnie uszczęśliwisz.
Nie chcę Cię zanudzić, więc powoli będę kończyła. Serdecznie pozdrawiam i życzę dużo zdrowia, pozytywnych myśli, uśmiechniętych ludzi na Twej drodze i umiejętności dostrzegania cudów, jakie Cię otaczają.
Biegnę przed domek, posłuchać jak ptaki ćwierkają,
Trzymaj się!
Kasia