Witam Cię w grudniu!
Oficjalnie mamy już miesiąc, w którym emocje latają jak ptaki na niebie. Poziom energetyczny sięga zenitu i spokojnie moglibyśmy zasilać lampki na choince. Część z nas w połowie grudnia ma już wszystkiego dość. Wiem, kiedyś też tak miałam. Ten miesiąc co roku jest dla mnie jednym z najbardziej pracowitych.
Wstaję o poranku i chodzę spać grubo po północy. Brakuje mi czasu na wszystko, a roboty jest tyle, że brak słów. Jednak ja uwielbiam ten miesiąc. Kalendarz pęka w szwach od zadań, spotkań i działań. Do tego już dziewiąty rok z rzędu robię wianki świąteczne. Uwierz mi lub nie, ale do połowy grudnia mam popalone palce od kleju na gorąco. Rok w rok. Jednak w ten sposób wyrażam siebie. Swoją potrzebę tworzenia, bo ja całe życie coś tworzę. 26 listopada 2020 miała premierę moja książka. Moja druga powieść dla kobiet, powieść terapeutyczna. Wiąże ona losy kilku kobiet, łączą je więzy krwi, miejsce zamieszkania, historie miłosne, talenty, przeszłość. Wszystkie chciały być szczęśliwe, ale nie wiedziały za bardzo co oznacza szczęście ani jak je poczuć.
Książka jest pełna różnych języków miłości, słów dobrych i złych uczynków. Dobrych ludzi. Traum. Pisząc ją opowiedziałam historię, która do mnie przyszła. Wyraziłam też siebie, bo przecież w każdym tekście jest trochę autora. Ten miesiąc zimowy i świąteczny zatem będzie dla mnie pracowity, ale ogromnie go lubię. U mnie już czuć święta. Słucham pastorałek, piję grzane wino, wyklejam wianki i popisuję książki.
Liczę na sukces i wiem, że w jakimś stopniu go osiągnę, a poczuję go w wigilijny wieczór siadając do stołu z najbliższą rodziną. Wiele z Was pisze do mnie, że nie czuje świąt, nie ma klimatu, jest pandemia, jest stres, tracimy relacje, prace, pewność siebie. Znam setki kobiet, które w grudniu najbardziej tracą pewność siebie. Koleżanka już zrobiła pierniki, a ja piec nie umiem, nie mam czasu, nie ogarniam. Przeglądamy się w zdjęciach innych i dołujemy jeszcze bardziej. Po co? I dlaczego? Może dlatego, że nie znamy siebie? Swoich potrzeb, swoich wartości. Nie szanujemy siebie, pozwalamy wewnętrznemu krytykowi szaleć, ile chce, a on jest wariat! Szaleniec, któremu nie wolno nawet palca dać, bo wejdzie nam na głowę. Eliminuj. Wezwij go na rozmowę, pooddychaj, powiedz mu co Tobie daje szczęście i sobie samej również. Świat się nie zawali, bo Ty nie upieczesz z dzieckiem pierników. Nie znikną brudne okna, ale Francuzi i Włosi wcale się tym nie przejmują. Ty też nie powinnaś! Święta to czas na zwolnienie. Na bycie z rodziną, zwłaszcza w tak trudnych czasach. Skup się na tym, żeby w tym roku czuć się inaczej. Kiedy w 2013 roku straciłam męża i zostałam sama z dwójką dzieci były to najgorsze święta w moim życiu. Postanowiłam jednak, że się nie dam. Robiłam wianki i wkleiłam w nie serce dla moich bliskich. Nie czułam świąt, ale je sobie zrobiłam. Wykleiłam je w wiankach, ozdobach, w grzanym winie ugotowałam. W świetle świec i lampek, w tonach moich ulubionych artystów. Aż magia przyszła sama. Ja piekę pierniki, bo lubię to robić. Tylko dlatego. Nie dla dzieci, nie dla zdjęć, nie dla znajomych. Po prostu to lubię. Za to nie cierpię smażyć karpia.
Zatem eliminuję to rok w rok. Właśnie sztuka eliminacji jest najważniejsza. Bierz z tradycji tylko to co lubisz, co sprawia Ci przyjemność, to co buduje Twoje poczucie wartości. Liczy się twój uśmiech, to co lubisz Ci go zagwarantuje. Da Ci coś jeszcze – wzmocni relacje z bliskimi. Dziś to bezcenne. Dbaj o siebie. Rozpieszczaj się czekoladą z piankami i dobrą książką (oczywiście, że polecam Ci moją? ) Okna nie zając nie uciekną, no chyba że lubisz myć okna to działaj ?
Ściskam mocno 🙂
BasiaBarbara Grzymkowska-Bloktel. 602 31 31 38 https://www.barbaragrzymkowska-blok.pl/