Trochę kultury i nauki – Katarzyna Perka

Idę chodnikiem, zamyślona, zmęczona upałem i marzę już tylko o tym, żeby dotrzeć do domu. W pewnej chwili dostrzegam przed sobą trzech chłopaków – „na oko” mają po dwadzieścia lat – idą radośnie, wesoło, jakby funkcjonowali w innej rzeczywistości niż ja i wszechobecny skwar nie utrudniał im życia. Ze śmiechem reagują na opowiadaną przez jednego z nich historię. Do moich uszu dolatuje tylko: „No co, a Ty sikałeś w środku dnia przy Pałacu Kultury?” i zamiast odpowiedzi pojawia się kolejna salwa śmiechu. Mijam to rozbawione towarzystwo i niechcący przenoszę się myślami pod Pałac Kultury. Kąciki moich ust lekko wyginają się w uśmiech. W oczach pojawia się iskierka radości. Przypomina mi się pewna historia.

Jest dwadzieścia lat wcześniej. Jestem na ostatnim roku studiów i właśnie wracam ze współlokatorką z udanej imprezy. Musiała być udana, bo zostałyśmy do świtu i teraz kiedy idziemy do domu, w blasku wschodzącego dnia, humory nam dopisują. W okolicy Pałacu Kultury i Nauki dopada nas magia chwili. Zwracamy uwagę, że jest pusto. Całe Centrum nasze. Piękny wschód słońca. Jego promienie malowniczo odbijają się w tafli fontanny, przy której siadamy odpocząć. Po chwili patrzenie przestaje nam wystarczać, w związku z czym błyskawicznie zdejmujemy buty i ochoczo zanurzamy stopy w chłodnej wodzie. Coś pięknego – totalny spontan. W naszym zachowaniu jest radość dziecka i jakaś psota. Uśmiechnięte od ucha do ucha brodzimy w warszawskiej fontannie i mamy frajdę, o jakiej można tylko pomarzyć. Wygłupiamy się i żartujemy. A jakie jesteśmy przy tym z siebie zadowolone! Bo towarzyszy nam beztroska. I wolność. Ktoś z boku mógłby pomyśleć, że jesteśmy pijane, ale właśnie fajne jest to, że nie potrzebujemy się upijać, żeby robić to, na co mamy ochotę. Poza tym piękno chwili polega też na tym, że nikogo dookoła nie ma i mamy ten czas i miejsce na wyłączność. Dziś kiedy o tym myślę, mam nieco inną pespektywę – bo po pierwsze mogłyśmy dostać mandat, po drugie – nabawić się grzybicy, a poza tym kto wchodzi do fontanny!

Dobrze, że wtedy nie miałam takich skrupułów, bo dziś nie byłoby tych wspomnień wywołujących uśmiech. Właśnie w takich chwilach cieszę się ze swojej spontaniczności sprzed lat i nawet troszkę za nią tęsknię. Co prawda nie widzę siebie dziś pląsającej o świcie z koleżanką w fontannie w samym centrum Warszawy, więc tym bardziej doceniam te kilka skrytek pamięci, które można otworzyć na życzenie. Otworzyć, powspominać, uśmiechnąć się, zamknąć.

Wracam do teraźniejszości. Zostawiam w oddali dwudziestolatków i ich radość. Podążam przed siebie – teraz już z uśmiechem – wciąż czując na stopach chłód wody z fontanny przy Pałacu Kultury. I upał nie ma żadnych szans.

A Ty jakie masz wspomnienia na te gorące dni?

Pozdrawiam,

Kasia

I tak miał się zakończyć dzisiejszy felieton. Ale życie podsunęło mi spontanicznie myśl, żeby dopisać jeszcze parę zdań. Jak życie to zrobiło?

Na moim osobistym jeziorze zjawiła się jakaś flauta i wszystko stało się takie bez energii, pasji, a ja lubię żyć patrząc na świat pogodnym okiem. I kiedy właśnie ta flauta mnie trzyma w miejscu, koleżanka w smsie poprosi o linki do moich felietonów. Wysyłam jej pierwszy, który ma datę powstania: październik 2019 rok. Wtedy uświadamiam sobie, że to już prawie dwa lata. I bardzo szybko słyszę głos krytyka wewnętrznego, który sabotuje od środka: „I co po tych dwóch latach? Dalej stoisz w miejscu.” Wtedy czuję, że coś wewnątrz mnie wie, że to nie jest prawda. I tak zaczynam szybki przegląd tego, jak wiele spraw zaplanowałam i zrealizowałam w tym okresie. I to są fakty. I powód do radości. I dziś kiedy nie zdarza mi się już wchodzić do fontanny, chcę się cieszyć takimi rzeczami. Bo wiem, że to jest ważne.

Jestem trzy lata po 40tce, mam fajnego męża, dwójkę świetnych dzieci (w tym jedno już samodzielne) i dwa urocze koty. Na co dzień pracuję w biurze, a hobbystycznie od dwóch lat piszę felietony dla Akademii Pozytywnych Kobiet. Odkąd zaczęłam współpracę z Akademią ukończyłam dwa kursy związane ze szlifowaniem warsztatu literackiego, pracuję nad założeniem własnej strony internetowej i zainteresowałam się TSR, co zaowocowało tym, że kończę kurs zaawansowany związany z tym nurtem. 

Mam serdeczną prośbę do Ciebie – ponieważ często nie dostrzegamy swoich sukcesów, nie widzimy osiągnieć – doceń dziś siebie, wyciągnij każdy swój malutki sukcesik i pochwal sam siebie za niego. I wtedy poczuj jak wiatr dmucha w Twoje żagle i możesz płynąć dalej. Pięknego rejsu ?

Kasia

Udostępnij: