This (House) Friendship Is Not For Sale

„They say nothing lasts forever; dreams change, trends come and go, but friendships never go out of style” – Carrie Bradshaw

Pewnie większość  z nas od najmłodszych lat słyszała że nie warto zadawać się z dziewczynami. Nie wolno wszystkiego mówić koleżance! – słyszałam niejednokrotnie od ciotki. Dokładając do tego literaturę szkolną opisującą prawdziwe męskie przyjaźnie, byłam w stanie stwierdzić, że dziewczyńska chemia nie istnieje. Dlatego w dzieciństwie wolałam się przyjaźnić z chłopakami – istotnie byli prostszy w obsłudze. Ale czy faktycznie, my dziewczyny jesteśmy tak fałszywe i wredne, że nie potrafimy zbudować relacji nie podszytej rywalizacją i zazdrością?

O przyjaźni między kobietami można mówić długo i wiele. O tym ile dobrego może wnieść w życie i jak jest bardzo ważna, myślę że przekonała się o tym każda z nas. Przyjaźń z drugą dziewczyną to jedna z najważniejszych relacji dla nas, kobiet. Nikt tak dobrze nie rozpoznaje naszych stanów emocjonalnych, jak druga kobieta. Ale żadna babska przyjaźń nie jest taka sama. Za każdym razem to długi i skomplikowany spektakl, naładowany emocjami, przemianą bohaterów i zdarzeniami rozstrzygającymi o dalszym ciągu fabuły. Przyjaźń to związek. I jak każda relacja przechodzi różne fazy i wystawiana jest na przeróżne próby. I nie jest dana raz na zawsze. Jeśli o nią nie zadbamy, rozpadnie się. Nie podlega również upływowi czasu. I nie zależy od przypadku. Osoby na przyjaciółki wybieramy sobie świadomie. Relacja oparta na wzajemnym szacunku, otwartości, zaufaniu oraz szczerości ma szansę przetrwać całe życie.

Naukowcy udowodnili, że wieź emocjonalna między nami kobietami pozytywnie wpływa na nasze zdrowie. Jednym z czynników odpowiadających za siłę kobiecej przyjaźni uważa się oksytocynę. Hormon ten w połączeniu z estrogenem sprawia, że kobiety poszukują towarzystwa innych osób. Przyjaźń człowiekowi jest potrzebna do życia jak tlen. Według badania „The Happy Danes 2013” przeprowadzonego przez Happiness Research Institute w Danii zależność między satysfakcją z życia a satysfakcją z więzi społecznych jest bardzo silna. Przyjaźń sprawia, że jesteśmy szczęśliwsze. Bliskie relacje zwiększają naszą satysfakcję z życia. Sprzyjają większemu optymizmowi i chęci do podejmowania wyzwań. Posiadanie bliskich przyjaciół sprawia, że jesteśmy mniej narażeni na depresję i stany niepokojów. Co więcej, na nasze dobre samopoczucie i kondycję psychiczną wpływa częstotliwość kontaktów z przyjaciółmi. Badaczki z Holandii, Mariska van der Horst i Hilde Coffé wykazały, że im częściej znajdujemy czas na spotkania z przyjaciółmi, tym bardziej jesteśmy zadowoleni z życia. Natomiast naukowcy z Ohio State University i Carnegie Mellon University (USA) dowiedli, że osoby mające wsparcie u przyjaciół rzadziej chorują na infekcje wirusowe i mają silniejszy układ odpornościowy. A badanie przeprowadzone w Harvard Medical School wykazało, że brak przyjaciółek jest dla kobiet równie szkodliwe co palenie papierosów i otyłość.

Osobiście, nie wyobrażam sobie życia bez przyjaciółek. Nasze relacje były budowane systematycznie i  starannie. Dojrzewały poprzez nasze doświadczenia i dokonywane wybory na danym etapie życia. Dziś mogę śmiało powiedzieć, że jestem szczęściarą. Każdej z moich przyjaciółek mogłabym poświęcić osobny rozdział w mojej książce życia.

Pozwólcie, że krótko opowiem Wam o jednej z nich. Krótko, bo 20 lat nie da się zawrzeć w kilku wersach. Ale te kilka linijek jest dla mnie ważne, bo wiąże się z realizacją jednego z moich marzeń. Zatem, zapraszam do części z rozdziału „E”, jak Ewa.

Poznałyśmy się stojąc przed tablicą z wynikami przyjęć na studia. Prócz bycia kujonami (lokata w pierwszej dziesiątce na liście), wystających kolan i bycia nieoprawnymi marzycielkami, połączyła nas jeszcze obsesyjna miłość….do tego samego faceta. Niewiarygodne? Ale jakie prawdziwe! Naszą podróż autostradą przyjaźni rozpoczęłyśmy pistacjowym fiatem 126p, rocznik ’77, często odpalanym „na popych” przy akompaniamencie nikogo innego, jak Jona Bon Jovi! Tak, wtedy już byłyśmy psychofankami. Obydwie wychowałyśmy się na ich muzyce. Kiedy nasze koleżanki dostawały histerii na punkcie kolejnego boysbendu, my z należytą staranności gromadziłyśmy informację i pielęgnowałyśmy uczucie. Gdyby organizowano wielki test wiedzy, byłybyśmy bezkonkurencyjne. A pamiętajcie, że w latach 90-tych wujek google nie był tak popularny, więc trzeba było naprawdę się postarać o newsy. Wiedziałyśmy o Jonie i jego kuplach wszystko. Teksty piosenek znałyśmy na pamięć. Obudzone w środku nocy umiałyśmy dopasować utwór do płyty. Słuchając „Bed of Roses” czy „Born To Be My Baby” marzyłyśmy aby go zobaczyć. Zawarłyśmy wtedy pakt, że jeżeli kiedykolwiek grupa zagra w Polsce, my tam będziemy. Bez względu na to jak potoczą się nasze losy. Na spełnienie marzenia czekałyśmy dwie dekady. To była prawdziwa One Wild Night. 2,5 godzinna stadionowa superprodukacja w najlepszym tego słowa znaczeniu. Każdemu utworowi towarzyszyły inne kolory i animacje. I do tego charyzmatyczny Jon ze swoim uśmiechem, dostępny na wyciągnięcie ręki. Nikt nie oszczędzał się pod sceną, ani na niej. Emocje były tak ogromne, że nie zarejestrowałyśmy faktu, że Jon przy jednej z piosenek tańczył z dziewczyną z publiczności. Dowiedziałyśmy się tym, czytając recenzje.

Zapytacie, a co to ma wspólnego z przyjaźnią? Odpowiadam – bo z przyjaźnią jest jak z miłością. Nie planuje się jej i nie szuka na siłę. Ale gdy już pojawi się i na dobre zagości w naszym życiu nie wyobrażamy sobie życia bez niej. To magia porozumienia bez słów. Przyjaźnie się ze wspaniałymi kobietami. Pełnymi pasji, marzeń i wewnętrznego piękna.

Ściskam Was Lejdis

Have a nice day!

Iza Gontarek

Udostępnij: