„Naukowiec o uczuciach” – prof. Patrycja Matusz

Kiedy jesteśmy małymi dziewczynkami, w piaskownicy, w parku i na placu zabaw otaczają nas inne dziewczynki. Już od przedszkola zaczynamy budować nasze dziewczęce przyjaźnie, dzielić tajemnice, razem przeżywać radości i smutki. Nasz świat staje się coraz większy, sukcesy i porażki zmieniają swój charakter, ale nasze kobiece przyjaźnie wciąż nam towarzyszą. 

Ważnym punktem w życiu każdej kobiety jest poznanie mężczyzny, z którym chce budować rodzinę. To często ten moment zmienia nasze relacje z przyjaciółkami. Mąż/partner, dzieci, kredyt, mieszkanie/dom, praca i kolejne życiowe wyzwania powodują, że trudno nam znaleźć czas dla przyjaciółek. Przekładamy spotkania, zapominamy oddzwonić, nie jesteśmy już na bieżąco ze sprawami naszych przyjaciółek. Mąż/partner, dzieci i praca wypełniają nasz czas. Wydaje nam się, że tak już jest. Że nasze kobiece przyjaźnie nie są już takie ważne…

To błąd, który często popełniamy, kiedy wszystko układa się dobrze. Kiedy nie mamy poważnych problemów. Co jednak w sytuacji, kiedy pojawia się choroba, nasza lub bliskich, kiedy w pracy przestaje się układać, a mąż/partner okazują się mniej fantastyczni niż zakładałyśmy? Kiedy budząc się rano nie mamy siły wstać, a każdy dzień jest walką…Każda z nas ma takie momenty w życiu. Wtedy ważna jest siła innych kobiet, wsparcie przyjaciółek, dobre słowo, miejsce w którym można przez chwilę złapać oddech, żeby walczyć dalej.

Żeby mieć takie miejsca, żeby mieć takie osoby, trzeba inwestować w relacje. Codziennie. W dobrych i gorszych momentach. Rozmawiać, wspierać się, słuchać, pomagać, no i oczywiście poprawiać sobie korony. Nie trzeba codziennie się widzieć, żeby czuć czyjeś wsparcie. Telefon, sms, czy fajny komentarz w mediach społecznościowych sprawią, że nasza przyjaciółka uśmiechnie się stojąc rano w korku i pomyśli, że nie jest sama.  

Moje życie zawsze było intensywne, dużo się działo, przez wiele lat ciągle biegłam, ale udało mi się w tym szaleństwie znaleźć czas na moje przyjaciółki. To ogromny kapitał, który pozwolił mi lepiej pokonywać życiowe zakręty. Nie wiem czy bez ich wsparcia by się udało?

Jola była zawsze, służyła radą i dobrym słowem. Pamiętam, kiedy mój mały wówczas syn trafił do szpitala, przyjechała prosto z przyjęcia w szpilkach i zjawiskowej sukience, żeby spędzić ze mną noc na szpitalnym korytarzu. Alina, przeżyłyśmy razem już tyle, że starczyłoby na niejedną książkę. Kiedy było źle i smutno, zawsze mogłam liczyć na wspólne leżenie na sofie….no i jedzenie, którym wyrażała miłość i troskę. Kaśka, choć mieszka daleko, zawsze miała dla mnie pozytywny plan i wierzyła, że mi się uda. No i ten śmiech, szaleńczy i zarażający, z nią nie sposób być w złym nastroju. Na koniec Jola, z którą jestem najkrócej. Uznawana za osobę zamkniętą i małomówną…przez tych, którzy jej nie znają. Jej inteligencja sprawia, że każda rozmowa to przyjemność…a jej ciasta na lepszy humor powodują, że problemy stają się mniejsze….:-)

Drogie Panie, pamiętajcie o swoich przyjaciółkach, koleżankach…innych kobietach. Siła kobiet pozwala przetrwać trudne chwile i cieszyć się z sukcesów w dobrym towarzystwie.

Życzę wszystkim takich przyjaciółek, jakie ja miałam szczęście spotkać. Powodzenia! Patrycja.

Udostępnij: