Melodia duszy – Katarzyna Perka

Jedną z rzeczy, których prawdopodobnie o mnie nie wiesz, jest fakt, że kilka lat temu istniał fanklub, którego byłam gwiazdą. Serio, serio. Został powołany do życia przez moje koleżanki z pracy, z którymi dzieliłam pokój i chcę nadal wierzyć, że to był wyraz uznania dla mojej melodyjnej duszy. 

Świeżak biurowy, ja, z zapałem i entuzjazmem wykonująca swą pracę, bo duch we mnie ochoczy. Radosne usposobienie splata się z nutkami, które we mnie mieszkają i są na tyle niedyskretne, że nie siedzą cicho w czasie pracy, dlatego zdarza się, że momentami podśpiewuję pod nosem. Swoje zachowanie usprawiedliwiam z uśmiechem słowami wiersza: „Gdzie słyszysz śpiew, tam idź, tam ludzie serca mają, bo ludzie źli, wierz mi, źli ludzie nie śpiewają”. Dostaję tytuł gwiazdy i mam swój pokojowy fanklub. Z wdzięczności staram się być elastyczna muzycznie – mój repertuar zmienia się w zależności od okoliczności i muszę przyznać, że z łatwością przychodzi mi szybkie dopasowanie słów jakiejś popularnej piosenki do sytuacji, która akurat nam towarzyszy. Czasem jest z tego dużo śmiechu. To były wesołe dni, które są już wspomnieniem. Dziś fanklubu nie ma, koleżanki pracują w innych miejscach, a ja trochę mniej śpiewam. Jednak muzyka jest nadal bardzo ważna w moim życiu. Może dlatego, że jest ze mną odkąd pamiętam. Towarzyszy mi od pierwszych lat życia – każdego wieczora mama śpiewając kołysanki kładzie mnie malutką do snu. Grzecznie przy nich zasypiam, ale jeszcze grzeczniejsza jest moja siostra, która tytuł „mistrza grzeczności” zawłaszcza sobie na zawsze, pytając mamę, przy kolejnej piosence na dobranoc, cichutkim głosikiem kilkuletniego brzdąca: „Mamusiu, a Ty długo jeszcze będziesz jeszcze śpiewała, czy mogę już zasnąć?” ?. To wczesne dzieciństwo. Później, w przedszkolu nutki nadal są blisko – wszystkie występy okolicznościowe dzieci nierozerwalnie łączą się ze śpiewem, uderzaniem w tamburyn, czasem potrząsaniem grzechotką. Pani gra na pianinie, a my dołączamy wokal: „Tak niedawno żeśmy się spotkali, a dziś już rozstania nadszedł czas, tyle żeśmy z sobą przebywali, a dziś już wspomnienia łączą nas (…)”. Czasy szkoły podstawowej to najwięcej muzyki harcerskiej i obozowo – kolonijnej. Uwielbiam coroczne wyjazdy wakacyjne i kocham atmosferę ogniskowych śpiewów: „Kto raz przyjaźni poznał moc nie będzie szczędził słów, przy innym ogniu w inną noc, do zobaczenia znów”. Las, gwiazdy, gitara, komary – magia. W drodze ku pełnoletności pojawia się epizod z chórem parafialnym, co bardzo miło wspominam, mimo, iż anielski głos to nie ja. Wierzę jednak, że moje „wykony” też się podobały Temu, który obdarzył mnie głosem – co zasiał, zbiera ?. Także w najbliższym otoczeniu jakiś element muzyczny był zawsze dość blisko. Mama chrzestna jest skrzypaczką, brat cioteczny perkusistą, wujek organistą, a drugi z braci ciotecznych wokalistą i muzykiem. Każda z tych osób to źródło innego rodzaju dźwięków, ale wszystkie razem składają się na szeroko pojętą symfonię życia, która jest przeplataniem się muzyki z wydarzeniami dnia codziennego. Bo muzyka ma to do siebie, że wdziera się w serce, przenika duszę i zapada w pamięć. Niektóre utwory stają się dla nas niezwykle ważne, bo usłyszeliśmy je w jakimś szczególnym dla nas momencie i stają się nierozerwalną częścią cennego wspomnienia. Mamy ulubione piosenki na poprawę nastroju, mamy listę utworów na smutki i kawałki zachęcające do treningu. Muzyka spełnia w naszym życiu wiele ról. Potrafi motywować, pocieszać, relaksować, koić, rozładowywać napięcie, pobudzać kreatywność, uprzyjemniać czas, zachęcać do tańczenia. Potrafi też być nauczycielem sztuki kompromisu – chodzi o tą sytuację, kiedy przebywasz z kilkoma osobami w pokoju, w którym jest jedno radio, a każdy ma inny gust muzyczny, lecz o gustach się nie dyskutuje. Zwłaszcza wtedy warto pamiętać, że świat muzyki to bogactwo doznań, zróżnicowanie, mnogość dźwięków, różnorodność preferencji. Właśnie takie wartości stara się promować Święto Muzyki, które obchodzimy 21 czerwca. Pomysł ustanowienia takiego święta narodził się we Francji, ale udział w tej idei miał Marcel Landowski, francuski kompozytor polskiego pochodzenia. Jego pomysł podchwycili i spopularyzowali Maurice Fleuret i Jack Lang, ówczesny minister kultury Francji. To było w 1982 roku. Lang zaprosił swoich rodaków, by wyszli z muzyką w przestrzeń publiczną. W odpowiedzi na to zaproszenie ponad tysiąc muzyków koncertowało w stolicy Francji na ulicach, w kawiarniach, na placach, w klubach. Przez lata charakter obchodów objął swym zasięgiem już nie tylko Francję, ale ponad 50 innych państw, więc Święto Muzyki jest dziś międzynarodowym wydarzeniem artystycznym, w które angażują się filharmonie, opery, teatry, kluby muzyczne, ośrodki kultury, szkoły, puby, restauracje, organizacje pozarządowe oraz prywatne osoby na całym świecie. Dziś, kiedy jesteśmy spragnieni normalności i kontaktów międzyludzkich po pandemii, wartość takiej imprezy jeszcze wzrasta, więc jeśli masz możliwość dołącz do tych obchodów, słuchaj, celebruj, śpiewaj. Skorzystaj z rady Amit Ray: „Obudź się, żyj swoim życiem i śpiewaj melodię swojej duszy”. Bądź swoją gwiazdą.

Życzę Ci blasku, radości i serdecznie Cię pozdrawiam, nucąc pod nosem: „oprócz błękitnego nieba…”,

Kasia

Udostępnij: