Żar leci z nieba, wystawiam buzię do słońca i staram się zrelaksować. Wdech i wydech tradycyjnie pomagają. W domu cisza, bo wszystkie dzieci w placówkach. Ptaki śpiewają, w moim ogrodzie feeria barw i zapachów. W tym miesiącu tworzę dla dzieci i tak trochę dla siebie Zakątek Elfów. Wkręciłam się maksymalnie. Do tego przyszła długo wyczekiwana wena na nową książkę i kończę ebook z magicznymi bajkami. Te bajki to zupełna nowość, inny rodzaj tekstu. Mają nas zaprowadzić w inny świat. Świat samic, zwierząt, które spotykam w życiu albo snach. To spotkania i opowieści, pytania i odpowiedzi, których nigdy bym nie zadała. Któż z nas rozmawia z sową czy ważką? Jednak ja te teksty bardzo lubię. Dają mi siłę, nadzieję i wzmacniają w mojej roli, w rolach jakie na siebie wzięłam przez te wszystkie lata. Mam nadzieję, że spodobają się moim czytelniczkom. „Któżby przypuszczał, że tak można spojrzeć na świat zwierząt?” napisała do mnie jedna moich beta czytelniczek. No właśnie. Wszystko gra. Koło się kręci.
Wszystko wraca do jakiejś wcześniej znanej mi normy. Nawet ludzie w sklepie, mimo maseczki mnie poznają. „Kupę lat! Dobrze panią widzieć! Jak dzieci?” wołała za mną moja stara towarzyszka autobusowych atrakcji. Kilka lat wracałyśmy jednym autobusem do domu. Wyściskałybyśmy się. Po grzecznościowej wymianie zdań w mojej głowie został ciepły obraz starszej pani, która chwaliła się wnukami. W kolejnym sklepie spotykam koleżanki córki. Panny. Boże, kiedy te dzieci tak wyrosły? Zabieram do domu dwa kilo truskawek i już wiem, że zabraknie mi na koktajl, ale to nic jutro polecę znowu. Ta wolność, wyskoczenie do warzywniaka bez obaw. Jedynie maseczki przypominają o tym co jeszcze niedawno było „nową rzeczywistością”, a dziś w sumie normą. Wieczorem popijam truskawki z sokiem z pomarańczy i lodem, komary odpuściły, bo upał im nie sprzyja. Lato w pełni czy to jednak dopiero przedsmak lata? Powinnam sobie zrobić podsumowanie półrocza, ale jeszcze nie dziś. Dopiero ogarnęłam dokumenty do księgowej. Dam sobie kilka dni na spokojną głowę. Mój wehikuł czasu w postaci roweru zabiera mnie na wieczorne wycieczki, to dopiero raj! Wolniej, szybciej, z mężem lub sama. Dociera do mnie, że ostatnio tak się czułam w liceum. Kiedy wszystko było takie gorące, nęcące, kuszące. Niemal każda rzecz wprawiała mnie w zachwyt. Doszłam do perfekcji. Jadę na łąkę, leżę całe piętnaście minut i gapię się w niebo. Po tym czasie pukają już pierwsze wyrzuty sumienia…
„Boże w końcu! Umiem sobie sprawić przyjemność. Umiem się wyłączyć i wcale nie muszę nadrabiać. Tylko dlaczego tyle lat mi to zajęło? I kolejne koło… Zamiast cieszyć się chwilą. Nie ważne co było… Dlaczego tak było… Skoro jestem tu, w tym miejscu to jest to ważne miejsce. Tu miałam być. Dotarłam tu z jakiegoś powodu, a świat pewnie zaraz wszystko mi wyjaśni. Dlaczego zatem sama się znowu zapętlam i zamiast rozglądać się, i szukać piękna ja tworzę kolejne pytania, i owijam się nimi, jak duszącym różowym boa?”
Taki mały fragment nowego. Co będzie dalej nie wiem, ale się dowiem i wyciągnę tę historię, z tej dziwnej dziewczyny, która od kilku dni mieszka w mojej głowie. Zrobię to bez wyrzutów sumienia.
I chyba na tym polega lato. Lato naszego życia. Żyj bez wyrzutów sumienia, że potrafisz sobie zrobić dobrze!
Żyj pięknie!
O autorce:
Barbara Grzymkowska-Blok Szalona, wesoła i energiczna mama czwórki. Z wykształcenia polonistka,
która Świat ubiera w słowa, a z zawodu florystka, która upiększa każdą życiową przestrzeń. Po wielu
zawirowaniach życiowych postanowiła wspierać Kobiety mentalnie w ich drodze do Pięknego życia –
pomaga im rozkwitać po kryzysie, prowadząc warsztaty dla kobiet. Autorka książki powieści „Osobista
wojna” oraz „Malowane Życie”, książek o kobietach i dla kobiet. Jest pasjonatką Pięknego Życia, z
którego zrobiła własną filozofię. Mieszka we Wrocławiu, cudownym mieście spotkań, ale uwielbia
podróże małe i duże. fb: https://www.facebook.com/Florysztuka a jej książkę możesz zakupić tutaj,
wskakuj do sklepu, bo warto! https://www.barbaragrzymkowska-blok.pl/sklep/