Gdy myśli biegną do Włoch – Katarzyna Perka

Co parę dni w mediach pojawiają się wzmianki o stanie pandemii covid-19 we Włoszech. Dane, które stamtąd napływają, przepełniają smutkiem i żalem, bo rozmiar tragedii osiąga tam dramatyczne wskaźniki. Zdjęcia, które prezentują stacje telewizyjne, są przerażające. Cierpiąca Italia – nie taką Cię znam.

Teraz właśnie rozpoczynać powinny się ostatnie przygotowania do wyjazdu w maju do Włoch. Wyczekana od dwóch lat podróż, planem obejmowała samochodową trasę z Warszawy do uroczej i już odwiedzanej przez nas miejscowości na północy Italii – Palmanova, gdzie zarezerwowany był pierwszy nocleg. Następnie przewidziana była wyprawa do Florencji na kilka dni, dalej – Mediolan (kilka noclegów) i później okolice Jeziora Garda, które ulokowane malowniczo wśród alpejskich szczytów, czekało na nas z ofertą rejsu. Pojedyncze wypady do Pizzy, czy odwiedziny Padwy miały być wisienką na torcie. Tortu nie będzie. Przynajmniej nie w tym roku.

Włochy skradły moje serce od pierwszego wyjazdu. Jakiś czas wcześniej spotkałam kilkunastoosobową grupę fantastycznych ludzi, którzy pozytywnie zakręceni, zarażali tym swoje otoczenie, a ja miałam szczęście się w nim znaleźć. Jechaliśmy wtedy do San Felice del Benaco i mieszaliśmy na campingu usytuowanym na brzegu Jeziora Garda. Penetrowaliśmy pieszo okoliczne miasteczka z ich urokliwym, spokojnym rytmem życia. Nic nie było w stanie nam zepsuć humorów, nawet kilkukilometrowy powrót na camping w strugach włoskiego deszczu. Mieliśmy wodę na ubraniach, a uśmiechy na ustach i w sercach. Zorganizowaliśmy całodniowy wypad do Werony, gdzie nawet Romeo nie jest w stanie ochronić pomnika Julii – zakochani z wielką nadzieją dotykają, jak relikwii, jej popiersia (dokładnie prawej jego części, co ma przynosić szczęście w miłości), polerując je przy tym do tego stopnia, że blask rozświetla okolicę. Odwiedziliśmy Mediolan z jego największymi atrakcjami. Jeden dzień poświęciliśmy na rejs po Jeziorze Garda. Piękna przygoda i warta polecenia. Już wtedy poczułam, że to jest miejsce, które ładuje moje wewnętrzne akumulatory. Wiedziałam, że muszę tam wrócić.

I wracałam. Jeden wyjazd do Rzymu, z odwiedzinami w Wenecji, w Asyżu, w San Giovanni Rottondo i ze zwiedzaniem Watykanu. Drugi – w okolice Neapolu, z odwiedzinami w Pompejach, na Wezuwiuszu, z wypadem do Sorrento (gdzie zostawiłam w aucie stojącym na parkingu cały dzień otwarte okno, a mąż mnie nie udusił) i niezapomnianym rejsem na Capri, której urok sprawia, że można się poczuć wybrańcem losu.

Tęsknię za takimi Włochami. Za dobrą energią, którą można stamtąd sobie przywieźć. Za ich ciepłym uśmiechami. Za lekkością w radowaniu się dniem i tym, co tu i teraz. Brakuje mi ich kuchni. Kawy. Słońca. Wiem, że to wszystko tam jest. I liczę, że jeszcze będę mogła to poczuć. Odwiedzając słoneczną Italię, sama czułam w sobie słońce. Pamiętam, że rano kiedy do campingowej sypialni wpadał ptasi śpiew, a powietrze pachniało zachętą, żal było przedłużać leżenie w łóżku. Kawa na tarasie, z widokiem na panoramę Rzymu, smakowała luksusowo. Wieczorne opowiadanie wrażeń z dobrym winem w tle i planowanie jak najlepiej zorganizować dzień następny, to tylko jedna z miłych tradycji takich naszych wyjazdów. 

Dziś odwiedzam Włochy fotograficznie. Cieszę się, że mogę przeglądać setki zdjęć, na których są cudowne miejsca, magiczne chwile i na których widzę siebie szczęśliwą. To dodaje energii. I pozwala czekać z nadzieją. Czekać na dogodne okoliczności, by wrócić do pięknych, radosnych Włoch. Takich, jakie pamiętam i jakie znam. 

Moje kochane Włochy. Me myśli dziś do Was biegną. Niosą moją wdzięczność. Ale także życzenia, aby nadzieja płynąca z przeżywanych właśnie Świąt Wielkiej Nocy, otuliła cały „włoski bucik” na mapie szczególnym wsparciem, nadzieją i siłą. 

Każdy ma swoje Włochy. Dla jednych będzie to przydomowy ogródek lub las za domem. Dla innych Zakopane, Mazury czy Wyspy Kanaryjskie. Znam ludzi, którzy mają swoje Italie w sercu, w muzyce, w obrazach, w słodkich wypiekach, w oczach bliskich osób lub w futerku pupila. Nieważne, jakie są Twoje, ważne, aby napełniały Cię siłą, mocą, nadzieją! Tego Ci życzę.

Ciao ?

Kasia

Udostępnij: