Co taka dziewczyna jak ty…

…robi w takim miejscu jak to? Spytał mnie niedawno zalotnie dorosły (ponad 40-letni) mężczyzna, gdy stałam z koleżanką w kolejce po odbiór płaszcza, w jednym z warszawskich klubów. Najpierw otworzyłam szeroko oczy zdumiona, a później nie wytrzymałam i po prostu parsknęłam śmiechem.  To ci dopiero tekst na podryw. „Może tekst był w porządku, tylko ja mam jakieś dziwne, królewskie (jak w końcu na Carycę przystało) wymagania” – pomyślałam. Postanowiłam natychmiast to sprawdzić. Podbiegłam do pierwszego lepszego faceta przy barze i rzuciłam dokładnie tym samym tekstem. Facet (ok 30.) tak szeroko otworzył oczy, jakby zobaczył kosmitkę, i zaczął się rozglądać – może w poszukiwaniu ukrytej kamery. Nie odpowiedział. Zatem musiałabym się bardziej postarać, chcąc poderwać faceta. Czemu więc jeszcze starszy mężczyzna sądził, że wyskoczę ze szpilek, albo może od razu i z majtek (!) na taki tekst , jeśli inny facet, lekko na rauszu, tego podrywu nie kupił? Cóż, latka lecą, to może i urok już nie ten sam? 😉 

Oglądałam ostatnio świetną francuską komedię – „Nie jestem łatwy” (a te uwielbiam, bo są pełne inteligentnego i nienachalnego poczucia humoru). Dojrzały, w mojej opinii, przystojny mężczyzna, jest typowym Casanovą: „zalicza panienki” i nie chce wiązać się z żadną na stałe. Tworzy aplikację dla mężczyzn, w której można zaznaczyć kiedy i jaką z nich „zaliczył”. Wskutek uderzenia głową o znak drogowy- mdleje i budzi się w świecie, w którym to kobiety przejmują typowo męskie role, zachowania i zawody. I to one „zaliczają” mężczyzn. Mężczyźni natomiast przejmują kobiece role i zachowania. Łącznie z pokazywaniem pięknie wydepilowanych nóg ☺  

Zawsze uważałam, że mężczyźni w naszym kraju, pomimo wybujałego ego i złudnej pewności siebie, nie mającej wiele wspólnego z poczuciem własnej wartości, nie chcą podejść do kobiety, która się im podoba, bo boją się porażki (a co by się mogło stać? Najwyżej powiedziałaby „nie”) . A jeśli już to robią, to na ogół w sposób… trochę nieporadny. Dlatego w Internecie są „mistrzami” . Ale dopiero obejrzenie tego filmu, w którym nasze role się odwracają o 180 stopni, gdzie to kobiety podrywają mężczyzn, pokazało mi jakie to jest zabawne! I przypomniały mi się zabawne podrywy, których ja doświadczyłam. 

Zacznijmy od trzeciego miejsca. Lato, ja mająca ok 23, 24 lat, idę spacerkiem, ubrana w krótkie spodenki, w komplecie z butami na wysokim obcasie, słuchając przez słuchawki muzyki latino. Na rowerze przejeżdża obok mnie pan, grubo po 50., i widzę, że jest też sporo niższy ode mnie. Odwraca się i zatrzymuje. Ja idę dalej. On znowu przejeżdża, odwraca się i zatrzymuje. Zapewne, by podziwiać moje nogi do nieba, za które dziękuję mojej mamie. Bo to po niej je odziedziczyłam, i to w nich zakochał się mój tata. Cóż, patrzeć, to nie grzech. Sytuacja się powtarza kilka razy. W końcu pan zbiera się na odwagę, i gdy przechodzę obok niego po raz kolejny, zaczyna coś do mnie mówić. Jako kulturalna dziewczyna zatrzymuje się, wyciągam z uszu słuchawki i grzecznie mówię: „proszę?”. Pan patrzy na mnie zalotnie i mówi „Ojej, coś mi wpadło do oka, może pani sprawdzić? Bo wydaje mi się, że to pani!”. Nie wytrzymuję, zaczynam się śmiać, mówię „dziękuję, miłego dnia” i odchodzę. 

Miejsce drugie. Lato, ja lat ok 20, ubrana bardzo podobnie, niemal biegnę chodnikiem na stację kolejową, mocno spóźniona. Obok zatrzymuje się beemka z przyciemnionymi szybami. Szyby się opuszczają. Wyłania się oblicze lokalnego „gangusa”. I – przysięgam, że tak było – on mówi: „hej, maleńka, poznałem cię po tyłeczku! Choć, to cię podrzucę, bo chyba się spieszysz”. Dodam, że ów kawaler mojego tyłeczka na pewno nie widział. Z okazji nie skorzystałam i na pociąg na szczęście się nie spóźniłam. 

I miejsce pierwsze. Tesco na Kabatach w Warszawie. Ja lat ok 24, zima, już bez gołych nóg. Wchodząc do sklepu z koleżanką, szukam koszyka. Nie  ma przy wejściu, więc umysł detektywa podpowiada, że na pewno znajdę go przy kasach. Nie mylę się! Chwytam go i wracam do koleżanki. Wtem, drogę zachodzi mi mężczyzna (ok 50-letni) i mówi – przysięgam, że dokładnie tak: – „przepraszam, jest pani taka zorientowana, wie skąd wziąć koszyk; wie pani może gdzie znajdę…. MAJONEZ?” Nie mówiąc nic, patrzę na niego takim wzrokiem, że pan postanawia kontynuować: „no, ok, nie szukam majonezu, więc może da się pani zaprosić na kawę?”. Grzecznie odmawiam, odwracam się na pięcie i dołączam do tarzającej się ze śmiechu koleżanki. Muszę przyznać, że fantazja niektórych panów nie zna granic. 

Te sytuacje, to były moje top 3. Ale zdarzały się też klasyczne: „nie bolało cię jak spadałaś z nieba?”, lub „powinnaś siedzieć… To nielegalne być tak piękną”, albo jakże wysublimowane: „fajna z ciebie dupa z twarzy”. I drogie Panie, wyobraźcie sobie sytuacje, gdy podchodzicie do mężczyzny i rzucacie takimi tekstami… Zapewniam, że panowie ze śmiechu mieliby gacie do wymiany, albo ich miny wyrażałyby więcej niż tysiąc słów. I przysięgam, że następnym razem, gdy wybiorę się do klubu, będę zaczepiać mężczyzn w taki sam sposób, w jaki ja byłam zaczepiana. Z radością na twarzy będę obserwować ich reakcje. 

A naprawdę niewiele trzeba. Nie trzeba kończyć kursu uwodzenia. Wystarczy korzystać ze słowa klucz: KLASA. Kobiety, nawet te samodzielne, wyzwolone, silne, uwielbiają przy „pierwszym starciu” czuć się jak księżniczki, nie jak PRZEDMIOTY. I oczywiście nie jest to regułą, ale na mnie, jak afrodyzjak, działa mikstura złożona z kultury osobistej i poczucia humoru. Na początek to naprawdę wystarczy. Później  albo zaskoczy i poczujemy chemię, albo nie.  Ale co ja tam wiem… jestem starą panną i nawet kota nie mam 😉

Pozdrawiam, dobra dupa z twarzy. 

Udostępnij: