Latem mój syn ściął kosiarką moją ulubioną, fuksjową azalię. Malutka rosła bardzo powoli, a susza i nasz wyjazd wakacyjny sprawił, że posypała się i uschła. Sterczały dwa patyki. Potem chłopak ją ściął i w moim mniemaniu dobił. Dlatego jesienią w oddalonym o metr miejscu posadziłam drugą, pomarańczową i ogromną. Jest jak drzewo. Ma pełno pąków i wiem, że na wiosnę będzie moim skarbem w ogrodzie. Wyraża siebie i swoje piękno listkami, a także ogromem pomarańczowych kwiatów. Pszczoły ją uwielbiają. Pachnie i wygląda obłędnie.
Dziś w południe zdjęłam buty i pomaszerowałam na obchód ogrodu. Łapałam energię ziemi i słońce z nieba. Rozmyślałam i układałam się sama ze sobą. W głowie rozmawiałam z matką i z córką. Z moim ojcem i jeszcze paroma osobami z mojego życia. Wewnętrzne monologi pozwalają mi uporządkować wiedzę i emocje. Stąpałam po trawniku, który z trawą ma mało wspólnego. Pełno liści i mchu, który wyrugował trawę. Przystanęłam przy mojej dużej azalii i podziwiałam ją. Kiedy kątem oka zobaczyłam dwa listki wystające dokładnie w miejscu, w którym przez kilka lat rosła miniaturka. Szybko odgarnęłam suche liście i moim oczom ukazały się nowe cieniutkie gałązki i listki. W myślach mówiłam jej wybacz, że o Ciebie nie zadbałam, poprawię się. Jestem za Ciebie odpowiedzialna. Moje serce cieszyło się ogromnie.
Zasuszona, ścięta, pozostawiona sobie samej, odbiła. Być może dlatego, że od jesieni nie jest już samotna, a druga azalia stworzyła dla niej rodzinę. Być może dlatego, że ma zakodowane w sobie, że to czas wzrostu. Nie jest już suchym badylem, jest kępką małych listków. Intuicja mówi mi, że ona w tym roku będzie szaleć. Będzie wzrastać, bo ma siłę.
Wiele razy w życiu czułam się suchym badylem. Wyciętym. Opuszczonym. Wykreślonym. Wiele razy sama sobie to robiłam. Kiedy wmawiałam sobie, że ktoś mnie nie chce albo nie lubi. Wycinałam siebie z toksycznych relacji mimo bólu w sercu, tęsknoty i poczucia straty. Wiele razy ktoś mi to zrobił. Mimo to, kiedy przychodził czas otwierałam oczy, osuszałam policzki, przebijałam się przez własną skorupę i odżywałam.
Ile razy można się odradzać? A pytasz, ile razy jeszcze przyjdzie do nas wiosna?
Tyle ile trzeba. Tyle ile potrzebujesz.
Z suchego badyla do pięknego kwiatu jeden krok. Tylko trzeba go wykonać.
O AUTORCE
Barbara Grzymkowska-Blok
Szalona, wesoła i energiczna mama czwórki. Z wykształcenia polonistka, która świat ubiera w słowa, a z zawodu florystka, która upiększa każdą życiową przestrzeń. Po wielu życiowych zawirowaniach postanowiła wspierać kobiety i podczas warsztatów pomagać im rozkwitać po kryzysie. Autorka powieści „Osobista Wojna” oraz „Malowane Życie” – książek o kobietach i dla kobiet. Jest pasjonatką Pięknego Życia, z którego zrobiła własną filozofię. Mieszka we Wrocławiu, cudownym mieście spotkań, ale uwielbia podróże małe i duże.
A jej książki znajdziesz tutaj https://www.barbaragrzymkowska-blok.pl/sklep/