Sobotnie popołudnie. Jest piękna pogoda. Promienie słońca relaksują i sprawiają, że powietrze przepełnione jest optymizmem. Będzie dobrze – pomyślałam i dałam znak, że jestem gotowa. „To mój pierwszy wywiad, więc mam prawo czuć tremę” – mówię w myślach do siebie. Budzę całą swoją posiadaną odwagę. Ona już nie raz pokazała mi, na co mnie stać, jak wtedy, gdy drżącym głosem żegnałam odchodzących do innej rzeczywistości kolegów. Swoją drogą to było niesamowite przeżycie, które zaczęło się bardzo niewinnie. Jestem uczennicą siódmej klasy szkoły podstawowej. Wychowawcą mojej klasy, a jednocześnie nauczycielem języka polskiego, jest niezwykła osoba – kobieta o ogromnej kulturze osobistej, fantastycznym podejściu pedagogicznym do młodzieży i z ogromną wiedzą polonistyczną. Jedna z prac domowych, zadana przez tę właśnie nauczycielkę, polega na napisaniu – w imieniu klas siódmych – słów przemówienia pożegnalnego skierowanych do kończących ósmą klasę koleżanek i kolegów, którzy opuszczają mury naszej szkoły. Ponieważ wypracowanie podpisane moim nazwiskiem zdobywa uznanie nauczycielki, zostaję poinformowana, że będę miała zaszczyt osobiście je odczytać na forum szkoły, na uroczystym apelu. „Zaszczyt? Jaki zaszczyt?” – wpadam w panikę. „Jakie wystąpienie przed całą szkołą? Ja?”. Moja rozmowa z polonistką nie uwalnia mnie od „zaszczytu”, więc wzywam posiłki. W szkole pojawia się mama, która wie, jak mocno stresuję się całą sytuacją. Bardzo na nią liczę, ale niestety, tym razem się pomyliłam. Mama, zamiast przekonać polonistkę, że moje wystąpienie to bardzo zły pomysł, zostaje spacyfikowana. Pamiętałam słowa wychowawczyni, które wypowiada, usłyszawszy, że moim problemem jest wstyd: „Kasiu, wstyd to kraść”. Dostaję wskazówki, jak to mam przez najbliższy tydzień codziennie czytać na głos, przed lustrem, treść wystąpienia, otrzymuję garść komplementów, które pozwalają mi ujrzeć mój dramat w nieco innym świetle, zostaję także zapewniona o podniesieniu oceny z zachowania i tak zmotywowana zaczynam trening. Wtedy myślałam, że „uczę się przemówienia z kartki”, dziś wiem, że ćwiczyłam pokonywanie swoich ograniczeń, lęku przed wystąpieniem publicznym, panicznej nieśmiałości i – mimo, że dużo mnie to kosztowało – uważam z całą stanowczością, że było warto. Do dziś w pewnych sytuacjach przywołuję tamto wydarzenie, niczym talizman, bo wiem, że skoro wtedy dałam radę, to poradzę sobie także dziś. Jestem niesamowicie wdzięczna mojej nauczycielce, że nie pozwoliła mi skapitulować. Pokazała jak niemoc przekuć w atut. Uświadomiła, że staranne przygotowanie się do trudnych zdarzeń, wyzwań, zmniejsza strach i obawy z nimi związane. Swoją drogą ciekawe, czy Ona mnie pamięta? Ja nie mogę Jej nie wspominać. Moja przyjaźń ze słowem pisanym to duża Jej zasługa.
Zaczynajmy – „Pierwszy wywiad”.
P – Pytający/ K – Kasia.
(P) – Cześć Kasiu, dziękuję, że zgodziłaś się na udzielenie tego wywiadu. Domyślam się, że wymagało to od Ciebie odwagi?
(K) – Witaj. Cieszę się, że tu dzisiaj jestem. Pomysł z wywiadem wydał mi się dość oryginalny, ale dlaczego nie? Czasem warto w życiu zaryzykować, prawda?
(P) – Tak, też tak sądzę. Wiem, że Tobie ryzyko się opłaciło. Podjęłaś je, kiedy – nie wiedzieć skąd i jak – odpowiedziałaś na zaproszenie znalezione w internecie. Jakieś kobiety się umawiały na spotkanie, żeby się wspierać, rozwijać i motywować. Pamiętasz to?
(K) – Pamiętam doskonale. Dziś patrzę na tamte chwile, jak na – mówiąc górnolotnie – powiew przeznaczenia. Nie wiem dlaczego zapisałam się na spotkanie, które organizowała Akademia Pozytywnych Kobiet (APK). Nigdy nie interesowały mnie takie „dziwne” sytuacje, więc zgłoszenie się tam, było zupełnie mi obcym zachowaniem. Ale dzięki temu, że podążyłam w nieznanym sobie kierunku (zrobiłam coś inaczej niż zwykle), jestem dziś życiowo w miejscu, do którego nie mogłam dotrzeć inną drogą. A jej pierwszym krokiem było zaskakujące kliknięcie „wyślij”, pod zgłoszeniem mojego udziału w spotkaniu Akademii.
(P) – Kasiu poszłaś na to pierwsze spotkanie i co? Wydarzył się jakiś cud? Dostałaś zestaw rad, jak osiągnąć sukces i teraz udzielasz wywiadu?
(K) – Zestawu rad nie było, ale otrzymałam mnóstwo dobrej energii. Następnie pod wpływem impulsu opisałam w sposób humorystyczny uczucia i myśli, jakie mi towarzyszyły podczas tego spotkania, w mailu który zdecydowałam się wysłać do organizatorek. Jak się później okazało, bardzo im się spodobało to, co przeczytały. Plus dla mnie, że odważyłam się na wysłanie do nich tej wiadomości (to było kolejne zaskakujące mnie samą działanie), plus dla Ali i Oli z Akademii, że zareagowały na mojego maila. Zaproponowały, żebym pisała felietony, które będą pojawiały się na stronie Akademii. Od tego momentu dużo się zmieniło w moich dniach. Spotkania Stowarzyszenia APK odbywały się co miesiąc, nakręcały mnie pozytywnie, moje otoczenie zauważyło, że jestem radosna, promienna, ktoś zaczął czytać moje felietony, które pojawiały się w każdy poniedziałek na stronie Akademii. Było naprawdę fajnie. Czułam energię, byłam na fali. Niestety, pandemia zamknęła drzwi do inspirujących spotkań w świecie realnym. To, czego nie udało się covidowi popsuć, to moje poniedziałki z felietonem.
(P) – Powstało tych felietonów już blisko setka. Po co je piszesz?
(K) – Aż mi się ciśnie: „z potrzeby serca”, bo to jest prawdziwa odpowiedź. Pisząc dla Akademii poczułam, że to moja pasja. Pisanie sprawia, że czuję się dobrze w środku, a kiedy zaczęłam otrzymywać informacje zwrotne od osób, które „mnie” czytały, urosły mi skrzydła. Uznałam, że jeśli choć jedna osoba uśmiechnie się dzięki temu, co napiszę, warto to robić. Jeśli choć jedna osoba poczuje coś pozytywnego – warto. Jeśli choć jedna osoba poczuje ulgę w tym, z czym się zmaga – warto. Obudziła się we mnie misja (śmiech). Tak to widzę.
(P) – Z tego co wiem, poczułaś też pewną odpowiedzialność za to jak piszesz, co skończyło się powrotem na uniwersytet?
(K) – Tak, ponieważ pisanie daje mi radość, poczułam, że chcę popracować nad warsztatem – tak (za radą Oli Rzyczniak z APK) trafiłam na Otwarty Uniwersytet Warszawski, gdzie wśród wielu różnych kursów znalazłam warsztaty związane z moim hobby. Dziś jestem już w trakcie drugiego – związanego z kreatywnym pisaniem. Bardzo mi się te zajęcia podobają. Są rozwijające.
(P) – Z tego co wiem to skończyłaś także inny ważny dla Ciebie kurs, związany z terapią krótkoterminową. Po co to zrobiłaś?
(K) – Tak, parę dni temu zakończyłam pierwszy stopień TSR i jestem pod ogromnym wrażeniem tego sposobu spojrzenia na człowieka. Podobnie jak prawie dwa lata temu nie wiedziałam, po co idę na spotkanie APK (a właśnie tu niedawno usłyszałam od Ali Adamowicz o TSR), tak dziś nie wiem, w jakim celu trafiłam na zajęcia z TSR. Czuję za to, iż całe moje „ja” mówi, że dobrze zrobiłam. Idę za głosem serca i ufam, że to moja droga. Umiejętności wyniesione z zajęć TSR można wykorzystać w każdej niemal dziedzinie życia, w każdej relacji prywatnej i zawodowej. Wiele z założeń TSR jest uniwersalnych i dlatego uważam, że warto je propagować. Już się nie mogę doczekać drugiego stopnia.
(P) – To widzę, że nie stoisz w miejscu?
(K) – Staram się iść do przodu. Małymi krokami. I właśnie tak to działa. Poszłam na spotkanie Akademii. Niechcący. Wysłałam maila do dziewczyn. Nieświadomie. Zaczęłam pisać felietony. Polubiłam to. Robię kursy. Otwierają się nowe możliwości. Poznaję świetnych ludzi. Inspiruję się nimi. Robię nowe rzeczy. Pracuję nad powstaniem strony internetowej, która byłaby moim oknem na świat. Na świat, który chcę widzieć pogodnym okiem. Mimo wszystko.
(P) – To brzmi bardzo optymistycznie Kasiu. Życzę Ci, aby Twoje pogodne spojrzenie na życie udzielało się każdemu, kto się z Tobą zetknie. Powodzenia i sukcesów. Dziękuję za ten wywiad.
(K) – Ja również dziękuję. Mam nadzieję, że Twoja polonistka oceni naszą pracę pozytywnie, bo bardzo wczułam się w swoją rolę – stałam się niemal celebrytką (śmiech).
Wywiad powstał jako praca pisemna na potrzeby chwili. Jest w całości autoryzowany. A Ty? Czy kiedykolwiek przeprowadziłeś/-aś wywiad ze sobą? Popatrz na siebie jak na Osobę wartą uwagi. Bądź swoim celebrytą. Przecież każdy ma mocne strony. Warto je odkryć i szlifować.
Dziękuję za uwagę,?
Kasia