W ładzie i w lustrze… – Barbara Grzymkowska Blok


Wdech i wydech, tylko spokój nas uratuje. Ledwo wygrzebałam się z jednego dziwnego zdarzenia, a już ładuję się w kolejne. I nie wiem co o tym myśleć, za to mam cały arsenał emocji. Znasz to? Oj pewnie, że znasz! Wstajemy rano, żeby życie wrzuciło nas na głęboką wodę i niczym matka wypychająca dzieci do placówek, macha nam z uśmiechem „radź sobie”! Wieczorem dopływamy do brzegu, dziękując za to, że przeżyłyśmy dzień, a tu kolejne super wieści. Odbierają energię i chęci do działania. Choroba, inflacja, polityka, a w tym wszystkim my. To nie ułatwia brylowania w świecie dorosłych. Potem siadamy ze znajomymi przy stole i jedyny normalny temat to seriale na znanej platformie, bo jak to o normalnym życiu rozmawiać? Wypada się cieszyć czymkolwiek? Dostrzegać, że Życie jest Piękne?
Wypada. Nawet trzeba, zwłaszcza, jeśli raz po raz ktoś lub coś Ci dokopuje, wprawia w osłupienie albo co gorsza kompleksy. Ostatnio pocieszam się, ile mogę. Powtarzam sobie, że przecież już umiem zarządzać swoją energią i tylko to daje mi poczucie sprawczości w tym bałaganie, jaki mamy. Wiele lat się uczyłam i pewnie wiele lat będę musiała się jeszcze uczyć, tak jak i Ty. 

Jednak mam ochotę się wściekać, bo zbyt dużo czasu zmarnowałam na rozkminy i dywagacje. Dlaczego mi nie wychodzi, dlaczego tak na mnie popatrzy, dlaczego we mnie nie wierzy, dlaczego nie czuję mocy, dlaczego, dlaczego, dlaczego…
Siadam przed lustrem i ćwiczę samoświadomość. Moje nowe hobby. Na szczęście tanie jak barszcz, jedyne co potrzebuję to lustro i siebie dla siebie, a to towar deficytowy. Niemal, jak rękawice na śnieg w sieciówce sportowej. Siadam, patrzę i robię miny. Dziwię się, że mogę tak mocno zacisnąć usta, skrzywić nos i mieć bardzo wredne spojrzenie. Przypominam sobie, kiedy robię takie wielkie oczy, no jak to, kiedy? Kiedy nie rozumiem. Nie rozumiem przytyków, szpileczek, przepraszam, ale musiałam ci to powiedzieć, popraw się albo najlepsze „kiedy nasze życie dostaje NIE ŁADU”. O tak nieładnie się dziwię! Po serii min rodem z piekła próbuję się uśmiechnąć. Wychodzi sarkastyczny uśmiech, bo nie mam w sobie akceptacji na o co się dzieje. No nie mam. Dmucham balonik, niech to odleci chociaż na chwilę. Proszę uśmiechnij się – myślę na głos i zaraz słyszę od męża „rozmawiasz sama ze sobą?” -rozmawiam. Dobrze usłyszeć swoje „proszę”. Wchodzi akceptacja, jak królowa balu, to nic, że na chwilę. W tej „chwili” zbiera triumfy! Jest uśmiech numer jeden. Nawiązuję relację ze swoim czołem. Wyprasuj się. Proszę. Bach! Dzieje się magia! Zwykła magia, a nie filtr w telefonie. Uśmiech numer dwa jest zarezerwowany dla przyjemności. Te umiem sobie na szczęście już sprawiać, też tanim kosztem. Adekwatnie do sytuacji. Jednak lustro szybko się nudzi i pokazuje co za mną. W tle można zobaczyć wiele. 
Odkąd siadam na randki ze sobą, przed lustrem, jakoś łatwiej mi znaleźć odpowiedzi na te wszystkie turbulencje dnia. Akceptacja spija śmietankę. W relacjach z ludźmi bardzo przydaje się opanowanie i pewność siebie. Jak się tak napatrzę na to moje odbicie, to wiem co oni widzą, kiedy na mnie patrzą. Czasem im się nie dziwię, a czasem myślę, że też powinni tak ze sobą posiedzieć. Nie wiem tylko czy dadzą radę. Czy wytrzymają? Ja ze sobą już powoli wytrzymuję, mimo wielu głupich min. 

Pozdrawiam sprzed lustra!Basia


O AUTORCE Barbara Grzymkowska-Blok Szalona, wesoła i energiczna mama czwórki. Z wykształcenia polonistka, która świat ubiera w słowa, a z zawodu florystka, która upiększa każdą życiową przestrzeń. Po wielu życiowych zawirowaniach postanowiła wspierać kobiety i podczas warsztatów pomagać im rozkwitać po kryzysie. Autorka powieści „Osobista Wojna” oraz „Malowane Życie” – książek o kobietach i dla kobiet o stracie i relacjach rodzinnych. Autorka Bajek Magicznych dla Kobiet oraz Odczarownika Grudniowego. 

Udostępnij: