„Nowy Roku – powiedz mi co poszło nie tak?” – Natka stała w kuchni wkurzona na cały świat. Ona, która ogarnia całe swoje życie domowe, emocjonalne, duchowe, służbowe, rodzinne, hobbystyczne, itd. czuje się teraz taka bezradna. A przecież zawsze daje z siebie sto procent, stara się jak może, zależy jej, żeby było miło, dobrze, po prostu normalnie, a jak widać i tak wokół się chrzani. Dlaczego? Przecież plan był prosty. Spokojny poranek bez budzika, śniadanie w miłej, rodzinnej atmosferze, potem spacer i świąteczny obiad u rodziców. Niby nic trudnego.
Ale okazuje się, że nawet tak proste sprawy mogą się nieźle pokiełbasić. Zwłaszcza z nastolatkiem na pokładzie. Zaczęło się niewinnie – od zwykłej prośby Natki, żeby Młody naszykował sobie ubranie, które założy idąc do dziadków. Naszykował. I musiała przyznać, że fajnie to zrobił – na łóżku leżały koszula i szare spodnie, w których bardzo go lubi. Nie ma się do czego przyczepić. Jakież więc jest jej zdziwienie, kiedy jakiś czas później pada hasło „ubieramy się do wyjścia”, a następnie zjawia się przed nią latorośl w znoszonych sztruksach i bluzie z kapturem w kolorze khaki, na której z przodu zamiast koszulowej linii guzików widnieje kieszeń typu kangurka. Momentalnie dociera do niej, że to oznacza kłopoty. Instynkt matki podpowiada, żeby zachować spokój. Najbardziej opanowanym tonem, na jaki może się zdobyć, pyta syna dlaczego ubrał się w co innego niż wcześniej przygotował. Jeśli liczyła na jakąś sensowną odpowiedź, to jej zawód musi być wielki – z nastoletnich ust pada krótkie: „Bo tak.” Nie zraża się tym – i choć dostrzega w locie zdegustowaną minę męża – postanawia, mimo presji czasu (spieszą się do wyjścia), cierpliwie i spokojnie porozmawiać z Młodym. Jego śliczne oczy są w tej chwili pełne buntu. Udaje jej się jedynie ustalić, że znoszone sztruksy są wygodniejsze od „tamtych spodni”, a bluza jest lepsza niż koszula. I tu rozmowa się kończy. Natka sypie jak z rękawa racjonalnymi argumentami i pewnie zachęciłaby już słonia do włożenia fraka, ale syn w tej chwili bardziej przypomina połączenie kozła z osłem. I dlatego sytuacja staje się poważna. Ona zaczyna się denerwować, on trwa w uporze, a czas goni. W rozmowę włącza się głowa rodziny, która jasno i treściwie określa, że Młody ma się przebrać w to, co wcześniej naszykował. Młody odmawia. Mamy impas. Natka czuje, że będą straty. Szybko kalkuluje, co może poświęcić. Zna podejście rodziców, oni zawsze wyglądają elegancko i stosownie do sytuacji. Natka wie, że sytuacja wymaga stroju eleganckiego. Wie też, że w tej chwili Młody go z jakichś przyczyn nie założy. Co robić? Czuje bezradność i naprawdę nie wie co robić. Słyszy dobiegającą z pokoju rozmowę chłopaków, mąż coraz bardziej emocjonalnie tłumaczył synowi, dlaczego wypada w określonych sytuacjach ubrać się stosownie do okoliczności, mówi o szacunku do Babci i Dziadka, o eleganckim stole, do którego za chwile usiądą, niestety żadne argumenty w tym momencie nie docierają. Młody pod wpływem nacisku zaczyna się gotować jak woda w czajniku. Autorytet ojcowski trzeszczy w szwach. Natka bierze trzy głębokie oddechy. Po to przyszła do kuchni – chciała mieć chwilę, żeby się uspokoić. Czuje wściekłość, bo starała się, robiła co mogła, żeby było miło, dobrze, po prostu normalnie, a tu i tak wokół się chrzani. Dlaczego to wszystko jest tak trudne? Czemu nikt nie pomyślał o dołączeniu instrukcji obsługi do upartych nastolatków? Gdzie jest granica między poszanowaniem uczuć i integralności młodego, fajnego człowieka, jakim jest jej syn, a egzekwowaniem pewnych norm uznanych społecznie za właściwe, pożądane? Co ma zrobić matka, która chce spędzić miłe, rodzinne popołudnie w zgodzie i z uśmiechem – pozwolić synowi „postawić na swoim” czy konsekwentnie wymagać minimum poszanowania rodzinnych dobrych manier? Czy jeśli pozwoli mu iść w bluzie, nie stracą jako rodzice autorytetu? Czy nie będzie to porażka wychowawcza? A jeśli postawi na swoim, to jak wpłynie to na ich relacje z Młodym? Gdzie on w tym wszystkim? Dla niego to także czas pełen wyzwań – z dziecka zmienia się w młodzieńca. Raz się śmieje, chwilę później złości, wybucha, przeprasza. Natka widzi ile emocji nim targa i rozumie, że nie jest to łatwe. Właśnie uświadomiła sobie, że ten wojownik w imię bluzy z kapturem kilka dni wcześniej, przy Wigilijnym stole, był bardzo elegancko ubrany. I koszula nie kłuła szpilkami. Dało się.
Natka postanawia sięgnąć po prosty sposób, jaki często poleca osobom, z którym pracuje – chodzi o znalezienie odpowiedzi na pytanie: „Czy ta decyzja wpłynie na moje życie za 5 lat?”. Przeanalizowała wszystko i stwierdza, że nie. Przy okazji uświadamia sobie, że ważniejsze jest dla niej to, w jakiej atmosferze przebiegnie to spotkanie niż w jakim ubraniu. Uznaje, że czysto i schludnie na dziś musi wystarczyć. A swoja drogą chętnie wróci do tematu w bardziej sprzyjających okolicznościach bo choć pozory wskazują na coś innego, to Natka wie z doświadczenia, że jak kropla drąży skałę, tak rozmowa z nastolatkiem też ma moc sprawczą. Dlatego tak ważne jest, żeby nie zerwać kontaktu, zachować łączność ze statkiem bazą, nie dać się wyprowadzić z równowagi. Warto pamiętać o zaleceniach: „kochaj, karm i nie opuszczaj”. Z taką dewizą Natka postanawia wejść w 2022 rok. Niech będzie on pełen dobrych relacji, zrealizowanych planów, cierpliwości, radości i spokoju wewnętrznego – „Tego chcę – pomyślała i z mocnym postanowieniem: „Niech się zdarzy, co zamarzy” wyszła z kuchni, by dzielnie i z ufnością wejść w rozpoczynający się właśnie Nowy Rok.
Serdecznie pozdrawiam w imieniu Natki i swoim,
Kasia
O autorce
Katarzyna Perka – właścicielka lekkiego pióra, pogodnego spojrzenia na życie, zafascynowana pozytywnym myśleniem i tym, co piękne w drugim człowieku. Uśmiechnięta i optymistycznie nastawiona do „tu i teraz”.
Po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Warszawskim, rozpoczęła pracę zawodową, która sprawia, iż od ponad 18 lat jest blisko ludzkich spraw, otaczając opieką socjalną pracowników firmy i ich rodziny.
Prywatnie lubi spędzać weekendy nad Narwią, gdzie natura jest łaskawa a ludzie pełni serca.
Chce żyć z pasją i wierzy, że to możliwe. Pragnie swoją pozytywną energią dzielić się z innymi.
Po pierwszym spotkaniu Akademii Pozytywnych Kobiet poczuła, że przypadki nie istnieją, a Stowarzyszenie to wymarzone miejsce dla Kobiet, które chcą dawać i otrzymywać, nie tracąc. Stąd powstało pragnienie, aby uczestniczyć w tym procesie – tak rozpoczął się cykl jej lekkich i życiowych felietonów publikowanych od ponad dwóch lat na stronie Akademii.
Mocne strony Kasi – otwartość i akceptacja drugiego człowieka – stały się początkiem wielu niezwykłych rozmów, które jak się okazało są bardzo potrzebne w zabieganym świecie i mogą mieć wręcz terapeutyczną moc. Kiedy usłyszała o Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach (TSR) i jej założeniach, poczuła niezwykły potencjał tego nurtu. Dziś jest już po ukończonym pierwszym i drugim stopniu TSR, a także po warsztatach z metody Kids Skills. Dzięki połączeniu zdobytych umiejętności z wrodzoną empatią i pasją może pomagać dziś dorosłym i dzieciom w szukaniu rozwiązań oraz realizacji ich życiowych celów.
Chce być osobą, która nawet w pochmurne dni wypatruje słońca i wie, że to co trudne nie może trwać bez końca. Pragnie ufać, że prowadzi ją opiekuńcza Siła, która chce by wsparciem dla innych była.