Nie daj się ustrzelić! – Katarzyna Perka



Szybko zakładam buty, kurtkę, szalik, czapkę i maseczkę. Już po chwili wsiadam do windy, która zwozi mnie na dół, bez stawania na piętrach. Przed klatką schodową panuje poruszenie. Wielka śmieciarka czeka, żeby opróżnić zsypowe pojemniki, sąsiadka wyprowadza psa na spacer, a gospodarz odśnieża chodnik. Przyspieszam kroku. Idę równo, miarowo, zdecydowanie. Tak chodzą ludzie gotowi na wszystko. Jestem już zmęczona sytuacją, ale czy na pewno uda mi się dziś to zakończyć? Z rozmyślań wyrywa mnie świst – ktoś mnie namierzył. Nagle wszystko znika. Ostatnie co słyszę, to strzał.

Ocknęłam się leżąc na białym, miękkim piasku. Słyszę szum fal. Czuję ciepły wiatr i promienie słońca na twarzy. Czy tak wygląda raj? O co chodzi? Już nie mam maseczki, kurtki – jestem w cienkiej koszuli. Ktoś przejął też moje buty. To dobrze, bo byłoby mi w nich teraz zbyt gorąco. Wszystko pięknie, ale zastanawia mnie ten słony posmak na ustach. Krew z rozciętej wargi, morska woda czy moje łzy? Gdzie ja jestem?

Nade mną pojawia się jakiś kształt. Patrzę na niego, ale pod słońce widzę tyle, co kret. Nos marszczę jak ryjówka, mrużę oczy, ale nadal nie mogę dostrzec nic konkretnego. Zachrypniętym głosem, wydobywającym się z suchego gardła, pytam: „Ktoś Ty?”. Kształt mnie jednak ignoruje i znika. „Ej – wołam – mam parę pytań!”. Odpowiada mi szum fal. „Kurczę, co jest grane?” – myślę. Nie jest fajnie. Zastanawiam się czy długo będę tak leżała, bo – choć nic mnie nie krępuje – nie mogę wstać. Totalna bezsilność, jak wtedy, gdy covid mnie sponiewierał. Ok, niech będzie – mam leżeć? No to leżę. Na siłę szukam pozytywów: jestem w nowym miejscu, jest mi ciepło i chyba nikt nie chce mnie skrzywdzić. Taką przynajmniej mam nadzieję. Tylko, że pusto tu trochę, samotnie, nieswojo.

Prawda jest taka, że leżałabym tak długo. Bardzo długo. Ale w życiu chodzi o to, żeby umieć powstać. Dziś wiem, że tamtego dnia, kiedy chciałam skończyć z marazmem, szarością i burym nastrojem (miał mi w tym pomóc dłuuuugi marsz), namierzyła mnie moja słabość. Długo czaiła się za rogiem i polowała na mój gorszy moment, więc kiedy tylko zauważyła mały wyłom w murze mojej dzielności – zaatakowała. Co jej pomogło? Ogólna sytuacja – pandemia, śmierć kilku znajomych osób, pogoda, brak normalnych kontaktów międzyludzkich, brak mojej asertywności i tłumienie uczuć w ostatnim czasie, troska o mojego nastoletniego syna, który oderwany od rówieśników spędza okres dojrzewania przed monitorem (i mimo, iż jest tam większość dnia, to i tak zdarzają się spóźnienia i nieobecności na lekcjach on-line), przesilenie wiosenne – wszystko to razem dopadło mnie jak sfora głodnych psów. Wydawało mi się, że jestem dobrze przygotowana na taki trekking przez życie pełne wyzwań – w końcu myślę o sobie „kobieta wierząca w moc pozytywności”, robię kursy, czytam inspirujące książki, pilnuję motywujących elementów w moim życiu. Ale na „to” nie ma mocnych. I co wtedy?

Leżymy. A bezsilność zagląda do nas, czasem da w przysłowiową gębę i nie pozwoli wstać. Jak długo? Tak długo, jak jej się pozwoli. W jaki sposób podniosłam się na plaży? Robiłam wszystko, co przyszło mi do głowy, a wyobraźni mi nie brak. Moje poczynania, widziane z boku, mogły przypominać spazmy człowieka leżącego na mrowisku. Wykorzystywałam naprawdę różne znane mi techniki i sposoby na wzmocnienie swojej siły. Na wszelkie sposoby szukałam dla siebie skutecznej metody na powrót z tej plaży, o której nikt nie marzy. Wolę siebie silną w codziennych zmaganiach, niż bezsilną na białym piaseczku. I udało się.

A jak jest z Tobą, kiedy dopada Cię niemoc? Może masz jakieś sprawdzone sposoby na nią? Jeśli tak – podziel się wiedzą. 

Dziś widzę dobitnie, że musimy pamiętać, aby każdego dnia zachować czujność. Dlatego dbaj o siebie i zatroszcz się o swoje potrzeby. Jesteśmy na wojnie – statystyki są bezlitosne. Trwa walka z niskim nastrojem, wirusem, izolacją, lękiem, niepewnością, zatroskaniem o najbliższych. To wojna ze skutkami braku normalnych kontaktów między członkami rodziny, przyjaciółmi, z konsekwencjami odcięcia nas od miejsc, które relaksowały – siłownie, teatry, tak wspaniale poprawiające nastrój kobietom „szopingi”. Szukaj więc dla siebie inspiracji, motywuj się na wszelkie sposoby i pamiętaj, że każda drobna czynność, myśl, która Cię wzmacnia, jest na wagę złota. Nieważne, co mówi Ci nieżyczliwy głos w głowie, bo wszystkie drobne sprawy, które Cię cieszą, są jak puzzle, które składają się na obraz Ciebie silnej. Te detale stworzą Twój pancerz. Włóż go i nie daj się ustrzelić bezsilności!

Trzymam kciuki, 

Kasia

Udostępnij: