Jak kamyk zielony… Barbara Grzymkowska – Blok

Jesień jest prosta. Ta prostota to nic innego jak jakieś „nieformalne” zwolnienie. I pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdybyśmy żyły sto lat temu, ale dziś? Wrzesień hycnął niczym pijany zając, gdzieś w bok. Wszyscy już o nim zapomnieli, a październik rozpoczął się na pełnej prędkości, nawet nie dał nam czasu na rozkręcenie. Nic sobie z tego nikt nie robi, że szybko jest już ciemno, że mgły poranne i wieczorne spadki temperatury, że liście lecą z drzew. No lecą, jak co roku. Nie ma w tym nic dziwnego. Zatem szukam tego zwolnienia, jak ze świecą. Działanie to też celebracja. Wmawiam sobie, kiedy padam o północy i bez sił na spokojny oddech zasypiam. Zatem staram się. Jedną z mocnych stron współczesności jest to, że mamy dużą „świadomość” – mamy wiedzę, informacje, narzędzia. Czasem tylko chęci już brak, ale możemy się „starać”. 

Nie siadam z filiżanką kawy i nie wracam jeszcze do lata, które stało się przeszłością. Do tych gór, widoków i śmiechu przy ognisku. Stop. Zostawiam sobie tę możliwość na mroźne i długie zimowe wieczory. Siedząc w teraźniejszości tworzę przecież przeszłość. Ta opcja najbardziej mi się podoba. Być może warto się zatem postarać, by ta jesień w przyszłości była cudowną przeszłością. 

Trala lala powiesz. Wiem. Zaraz potem dodasz, że nie masz czasu, pieniędzy i tego czegoś co do szczęścia jest potrzebne i żadna świeczka, książka, kocyk, film i słone przekąski nie ukoją jesiennego dołka. I pewnie masz trochę racji. Zamykam portfel i wiem, że do poczucia szczęścia jedyne czego mi brakuje, co mam w ciągłym deficycie to dystans. Dystans powinien być przepisywany zwłaszcza jesienią na receptę. Dodawany do zakupów jako gratis, wpisywany w dzienniczek uczniowski i może wtedy, może wtedy żyłoby się nam lżej. Niestety mało kto go ma, jeszcze mniej z nas rozumie czym jest, a już nawet naklejki w sklepach, jakby się dość mocno starły i nikt nie prosi nas o zachowanie „dystansu”. 

Są jednak miejsca, gdzie możemy go znaleźć, zabrać i jeśli będziemy o niego dbać to ułatwi nam życie. Po pierwsze serce, po drugie głowa, po trzecie myśli, a także leży na trawie, na polu jak kamyk zielony, śmiga między drzewami w lesie i jakby tego było mało ten czort niczym chochlik ukrywa się w pięknych widokach. Czasem, aż piszczy z zachwytu nad życiem i sam wskakuje do naszej kieszonki w marynarce, a wtedy? Ludzie łapią się za głowę i pytają co z Tobą? A Ty stajesz się, jakby śmiejąca się tak bez potrzeby.  Bez powodu, ot tak dla siebie. Uważaj rzucam Ci troszkę! Łap! Jest bezcenny, ale spokojnie, bo dobro się rozmnaża!

„Wsiąść do pociągu byle jakiego… Trzymając z ręku kamyk zielony, patrzeć, jak wszystko zostaje w tyle…” znasz tę piosenkę Maryli Rodowicz? 

O AUTORCE 

Barbara Grzymkowska-Blok 

Szalona, wesoła i energiczna mama czwórki. Z wykształcenia polonistka, która świat ubiera w słowa, a z zawodu florystka, która upiększa każdą życiową przestrzeń. Po wielu życiowych zawirowaniach postanowiła wspierać kobiety i podczas warsztatów pomagać im rozkwitać po kryzysie. Autorka powieści „Osobista Wojna” oraz „Malowane Życie” – książek o kobietach i dla kobiet. Jest pasjonatką Pięknego Życia, z którego zrobiła własną filozofię. Mieszka we Wrocławiu, cudownym mieście spotkań, ale uwielbia podróże małe i duże. 

A jej książki znajdziesz tutaj  https://www.barbaragrzymkowska-blok.pl/sklep/

Początek formularza

Udostępnij: