Nika jest kreatywna – to fakt. Wymyśla tak różne sposoby na to, żeby dbać o swój nastrój, że czasem sama jest nimi zaskoczona. Postrzegana przez otoczenie jako odpowiedzialna, sumienna, poukładana, sama przed sobą przyznaje, że to pozory. Inaczej stałaby teraz w kolejce do kasy przy taśmie uginającej się od świątecznych zakupów albo w kuchni nad przysłowiowymi garami. Tymczasem ona siedzi wygodnie w fotelu i ogląda drugi z trzech zaplanowanych na dzisiejszy „maraton przedświąteczny” filmów.
W fotelu trzyma ją nie lenistwo, ale potrzeba odcięcia się od tego wszystkiego co ostatnio zmęczyło, sfrustrowało i wyssało z niej siły witalne. Na pierwszy rzut poszła bajka o pewnym chłopcu, który na przekór wszystkiemu wierzył w magię, nauczył mówić swoją małą myszkę, znalazł wioskę Elfów i dowiedział się, że smutek odczuwany po stracie bliskiej osoby jest ceną za miłość. Co prawda ciężko jest patrzeć jak w końcowej scenie częstuje czekoladkami wredną ciotkę, która wcale na te słodkości nie zasłużyła, ale to tylko sprawia, że podziw do małego bohatera zyskuje na sile. W życiu codziennym tak łatwo nam odpłacać „pięknym za nadobne”, a znacznie trudniej „zło dobrem zwyciężać”. Nika wie coś o tym – nie dalej jak dwa dni wcześniej spotkała „wredną ciotkę” – miała ona wygląd starszego pana, którego złośliwość, żółć i brak wyrozumiałości powaliłby na łopatki niejedną pozytywną kobietę. I ten pan mógłby dostać od Niki parę ciepłych słów, a nie czekoladkę, przed obejrzeniem tej bajki. Ale po seansie malutka wyrozumiałość zaczęła kiełkować w sercu dziewczyny: „A może miał ciężki dzień? Może jest nieszczęśliwy i nie potrafi inaczej reagować?” – z takimi myślami Nika przechodzi do kolejnego seansu.
Druga z pozycji to komedia romantyczna o dziennikarce, która miała zebrać materiał do niepochlebnego artykułu o pewnym księciu, ale ten okazał się przystojny, wrażliwy, dowcipny, dobry, szlachetny, miły i na dodatek zakochał się w niej, zresztą z wzajemnością. Piękne widoki, film jak bajka z dzieciństwa i ona, bezpretensjonalna i spontaniczna, z urokiem nosi trampki do balowej sukni (a księciu to nie przeszkadza). Naturalność i miłość. Miód na serce.
Jest już wieczór, kiedy Nika odpala ostatni z filmów – komediodramat opowiadający w sposób niezwykle ciepły i humorystyczny o dwóch dojrzałych mężczyznach (w tych rolach panowie o nazwiskach światowej sławy), których drogi skrzyżowały się w szpitalu, a dowiedziawszy się, że zostało im kilka miesięcy życia postanawiają spędzić je na realizowaniu swoich życiowych pragnień. Świetna sytuacja finansowa jednego z nich pozwala urzeczywistniać niezwykłe pomysły, które tworzą wspólnie ułożoną przez bohaterów listę spraw do zrobienia: odwiedzają Afrykę, gdzie biorą udział w safari, piknikują na czubku piramidy w Egipcie, ścigają się niesamowitymi autami, odwiedzają salon tatuażu, jedzą pyszne rzeczy i podziwiają magiczne widoki z okien samolotu. Zaprzyjaźniają się ze sobą. Mimo, iż na końcu filmu gardło jest ściśnięte wzruszeniem, a w oku kręci się łza, to w sercu pozostaje ciepłe uczucie, że są wartości w życiu, które sprawiają, że przemijanie ma sens. I z taką myślą Nika wyłącza tego dnia telewizor. Czuje spokój w duszy. Dziś dała sobie luz i wykorzystała ten czas pielęgnując dobre emocje. Jeszcze zanim wstaje z fotela postanawia, że jutro rano sporządzi listę spraw do załatwienia w związku ze zbliżającymi się świętami. Nie ma na niej miejsca dla nerwów, kłótni, złości. Przecież nie o to chodzi w tym okresie. Bajki przypomniały jej swoim naiwnym morałem, że to co najważniejsze w życiu to magia, przyjaźń, miłość, ciepło, serdeczny uśmiech, umiejętność użycia słowa przepraszam, dziękuję, poproszę. Ktoś powie: „Bla, bla, bla..”. Nika już nie raz słyszała, że to „farmazony”. Na szczęście nie bierze tego do siebie, bo jeśli ktoś wzrusza się na bajce o elfach i mimo dorosłości wciąż lubi oglądać kino familijne o świętym Mikołaju, to nie da sobie wmówić, że dobre duszki nie istnieją. Czasem mają postać szwagra, sąsiada, pani w sklepie, ale jeśli tylko chce się je dostrzec – to jest to możliwe. Dobro i zło to nie tylko bajkowy motyw – one są wokół nas i toczą odwieczną walkę. To, która z tych sił wygra zależy od wielu malutkich decyzji każdego człowieka.
Zasypiając tego dnia Nika pomyślała, że warto czasem zakopać się w fotelu z dobrym filmem, po to by przypomnieć sobie rzecz pozornie oczywistą – święta to stan serca. Może nie być śniegu za oknem, może nie być bliskiej osoby obok, może nie być wykwintnego posiłku, ale jeśli w sercu tli się iskierka miłości, to jasność Bożego Narodzenia oświetli mrok każdej nocy.
Pięknych, pełnych dobrych chwil i ciepła Świąt Bożego Narodzenia
życzy Kasia