Nie chodzi o maskę do włosów, ani o odnowienie skórzanej torebki. Chodzi o człowieka. Takiego zwykłego, jak ja i Ty. Pamiętajmy, że regeneracja człowieka jest bardzo ważna. Bez tego człowieka czeka totalna porażka.
Mam wrażenie, że jeszcze przed chwilką pisałam felieton o Dniu Pozytywnego Myślenia, a już minął tydzień. A TEN tydzień był trudny. Ciężka próba po tak wielu słowach sprzed kilku dni, o lekkiej radości życia i pozytywnym do niego nastawieniu. Jeden tydzień, a zdarzeń wiele – najpierw nieprzyjemna wymiana zdań z Bliską Osobą, później bardzo smutna wiadomość o śmierci Znajomego, który choć dawno niewidziany, pozostawił po sobie życzliwość w pamięci, a na koniec szokująca informacja o walce, jaką toczy o swoje zdrowie pewna fantastyczna Osoba, z bardzo „nieuczciwym przeciwnikiem”. Taki ciąg niedobrych chwil potrafi człowieka przejechać jak czołg. Zapasy energii, które jeszcze niedawno dawały moc, wyczerpały się niespodziewanie i zostaje nieszczęśnik sam, bez rezerwy, z cegłą na klatce piersiowej, która uciska nerwowo spokój i poczucie szczęścia. I co robić?
Co czynić?
Jak zachować żartobliwy ton wcześniejszych felietonów, kiedy w duszy ciemno?
A może napisać prawdę. Że jest dziś smutno i źle. Że jest przykro i bezradnie. Że oczy pieką, już nie pierwszy dzień. Że się nie chce nic. Że nastrój brzydki. Że poczucie bezsensu powiało, jak halny w górach. Bo to wszystko prawda i takie dni też istnieją. Takie, kiedy brzydkie słowa cisną się do ust, kiedy samotność dokucza, choć wokół pełno ludzi, kiedy trzeba o siebie zawalczyć, bo smutek nie bierze zakładników. Tylko jak? Szybko. Dlaczego? Bo alternatywą jest czeluść, a tej nie chce się zwiedzać. Oj nie. Dlatego – walka lub ucieczka. Ucieczka nie rozwiązuje problemu. Więc tak naprawdę pozostaje tylko walka.
Dobra wiadomość jest taka, że w TEJ walce wszystkie chwyty są dozwolone. Dopuszcza się wszelkie sposoby i metody, które uratują spokój, poczucie wewnętrznej harmonii, pozwolą poczuć szczęście i radość z tego, że się jest tym, kim się jest. Jedni zjedzą ptysia, inni pójdą na fitness, jeszcze inni zwołają paczkę przyjaciół i wspólnie przetrawią trudności. Są też tacy, którzy w pustelni łapią swój restart. Każda forma jest dobra. Najważniejsze, aby podnieść poziom endorfin. Bieganiem, zakupami, czekoladą, wszystkim co nie szkodzi zdrowiu. Bo podniesienie hormonu szczęścia powoduje, że przestajemy zmierzać w kierunku mrocznym, nieprzyjaznym.
Dlatego właśnie po takim trudnym tygodniu, kiedy smutek już zdążył pozbawić mnie zapasów optymizmu, radości z prostych rzeczy i zwykłego poczucia humoru, szukałam dla siebie ratunku. W uśmiechu Pani w sklepie. W oczach mijanego bobasa. Idąc z pracy do domu, podziwiałam na popołudniowym niebie księżyc, który choć świecił nieśmiało, to wcale odważnie droczył się z zachodzącym słońcem. A to samo słońce, chyląc się za horyzont, rozłożyło nad warszawskimi blokami widocznymi z mojego balkonu, niczym pierzynę, bogatą paletę odcieni i niezliczonych barw, magicznych, bajkowych, romantycznych. Po wejściu do domu udało mi się nie zdenerwować tym, że nastoletni syn, mimo licznych mych próśb, nie wykonał paru obowiązków. A piątek dopiero się rozkręcał weekendowo. Przygotowałam obiad, nastawiłam pranie i pozywałam brudne naczynia (tak, jeszcze są ludzie, którzy żyją bez zmywarki ?). Tym razem to wszystko stanowiło formę relaksu, a nie przykrego obowiązku po męczącym tygodniu. Potem solidnie, ale delikatnie, wymiziałam kota. Poczułam znów upragniony spokój. Wrócił. Jak dobrze. Brakowało go tu, wewnątrz.
Tego dnia, podczas drogi z pracy do domu, uświadomiłam sobie, że to łaska móc czuć to wszystko, co czuję, przeżywać to, co przeżywam, nawet jeśli czasem boli. Bo to znaczy, że żyję. I choć wolę żyć z uśmiechem i pogodnym nastawieniem, to nie zawsze jest to możliwe. Ale wiem, że jest możliwe uświadomienie sobie, że każdego dnia otrzymuję dar. Darem jest umiejętność docenienia, że żyję i że mam wiele. A ponieważ relaks w dobrym towarzystwie to celebrowanie życia, dziś jest jeszcze w planach wieczorne babskie spotkanie, które pozwoli posłuchać, wygadać się, pośmiać i posmucić. Bo tak działa wsparcie. Na słuchaniu i mówieniu. Wsparcie, którego każdy czasem potrzebuje, bo regeneracja energii jest bardzo ważna. Zwłaszcza kiedy ma za sobą trudniejszy tydzień. Bez odnowy sił, bez zadbania o swój wewnętrzny powerbank, trudniej jest radzić sobie z trudnościami. Dlatego ładuj się. Wszystkim, co Ci pomaga. Dużo i często. Regeneruj swoje ja, aby miało siłę trwać! ?
Pozdrawiam,
Kasia